Wspominałam już kilkukrotnie, ze Tess Gerritsen pisze świetne thillery medyczne. I genialne powieści sensacyjne. Równie dobrze spisuje się w książkach z tłem historycznym. I wspaniale w sensacyjnych romansach. I właśnie skończyłam kolejny przykład romansu z sensacją w tle, który jest co najmniej równie dobry jak poprzednie.
Zaskoczyło mnie jednak niepomiernie, że książka pani Gerritsen "Z zimną krwią" została, jak informuje karta redakcyjna, uzgodniona z wydawnictwem Harlequin. Wniosek? Nie należy kierować się szablonami i stereotypami. Harlequinom mówimy nasze zdecydowane i stanowcze "być może", bo jak się okazuje, i romans zaakceptowany przez Harlequin, może trzymać w napięciu, być genialnie przeprowadzoną akcją i doskonałą powieścią sensacyjną. Tak jak w tym przypadku. A że w tle jest romans? A komu to przeszkadza?
Jeżeli miałabym się przyczepiać to jedyne do czego bym ewentualnie mogła, to przesłodzona nieco końcówka. Można było zostawić niedopowiedzenie, ale.. nie czepiajmy się już. Dobrzy autorzy mają tego pecha (podobnie jak dobrzy sportowcy, aktorzy i inni) że czeka się na pomyłkę, niedociągnięcie z wypiekami na twarzy. Coś co sprawi, ze ów autor/aktor/sportowiec, wyda nam się bardziej ludzki, człowieczy, bo błędy go nie omijają. Zatem - przestańmy doszukiwać się minusów :) książka jest lekka, łatwa przyjemna i akurat na wieczór z kotem na kolanach. Polecam.