Powieści Sylwii Kubik przenoszą mnie w wiejskie klimaty, tam gdzie spokój i cisza, gdzie zieleni się trawa, łąki upstrzone są kolorowymi kwiatami, a wokół pola zbórz i kwitnące wierzby. Uwielbiam ten stan, kiedy wyobraźnia działa na maksa.
Tym razem przenosimy się, za sprawą Dobrusi, do Wierzbinki, małej miejscowości na Żuławach, z zaledwie paroma domami. Zacznijmy jednak od początku...
...Dobrusia ma dość pracy w studenckiej jadłodajni, chłopaka, który nic nie daje od siebie, lecz tylko wymaga i nudnego życia w Gdańsku. Gdyby nie jej szalona przyjaciółka Miriam, pewnie nic by nie zmieniła w swoim życiu. To za jej namową, jadą w odwiedziny do dawnej koleżanki ze szkoły, Beaty, która w Wierzbince prowadzi, wraz z mamą, agroturystykę. Dobrosława, jako artystka, tworząca biżuterię z żywicy, widzi w tym wyjeździe same plusy: może pozbierać dary natury, poodychać świeżym, wiejskim powietrzem (zalecenie lekarza), pozwiedzać oraz skosztować lokalnych specjałów. Ten wyjazd stał się zapalnikiem do zmian. Zakochała się w pięknym, wiejskim krajobrazie, rzuciła pracę oraz chłopaka i wynajęła stary dom na Żuławach, z drewnianymi okiennicami. Pytanie tylko, czy to była dobra decyzja?
Z reguły bardzo boimy się zmian. Czasem długo zastanawiamy się, zanim zrobimy jakiś krok, innym razem idziemy na żywioł (jak w przypadku bohaterki) i potrafimy podjąć decyzję w jednej sekundzie. Nie ma utartej reguły, czy lepiej jest przemyśleć, ...