"Szli otuleni miłością i wiarą we wspólną przyszłość, żeby wypowiedzieć to najważniejsze w ich życiu "tak". I zupełnie im nie przeszkadzał za duży garnitur ani całkiem nieślubna sukienka, gdyż mieli to, co najważniejsze. Siebie".
Dalsze losy Marianny i Lucjana, którzy trafili na roboty u bauerów. Tam zaznali strachu, niebezpieczeństwa oraz poznali smak prawdziwej miłości. Autorka w tej części zrobiła przeskok czasowy, od ostatnich wydarzeń, mija pięć lat. Jest rok 1945, koniec wojny. Można było opuścić Niemcy i uciec do Francji, lecz dla Lucjana domem była Polska, pragnął dołączyć do rodziny. Jednak rzeczywistość rozwiała ich nadzieje. Rozpoczęli tułacze życie, które nie obyło się bez wzlotów i upadków.
Książka rozpoczyna się od prologu, który informuje, że musiało wydarzyć się coś strasznego. Byłam bardzo ciekawa co spotkało Mariannę i Lucjana. Oczywiście dowiedziałam się tego zagłębiając się w lekturze, która tak mnie wciągnęła, że przeczytałam ją w jeden dzień. Życie potrafi zaskoczyć, potrafi rzucać kłody pod nogi oraz zranić i dać ukojenie. Czasy w których przyszło im żyć nie były kolorowe lecz były pełne wiary, nadziei w przyszłość. Lucjan nie bał się wyzwań ani zmian, które zachodziły. Starał się podołać utrzymaniu rodziny. Powiem szczerze, że nie bał się niczego, szedł do przodu jak burza i miał ogromne serce. Marianna za to była bardziej sceptycznie nastawiona do planów Lucjana. Mogę powiedzieć tylko tyle, że Sylwia Ku...