„Zarówno sukcesy, jak i popełniane błędy to efekt decyzji i te decyzje powinny być podejmowane samodzielnie”.
Nie wiem, czy Wy też tak macie jak ja, że powieści Sylwii Kubik przenoszą Was do krainy ciszy i spokoju. Do sielskich krajobrazów, cudownych zapachów, wyjątkowych smaków, gdzie można odciąć się od zgiełku dnia codziennego i delektować pięknem przyrody z dala od tego wszystkiego, co nas męczy i niepokoi, gdzie dobry wiatr nuci nam balladę o miłości i przynosi spokój serca. Mnie się wydaje, że przenoszę się do innego wymiaru, że jestem w innym miejscu i czasie.
Imię głównej bohaterki „Żuławskiej miłości” od razu kojarzy się z dobrem i taka jest właśnie Dobrusia. Nikomu nie zrobi krzywdy, nie powie nic złego, wszyscy kierują jej życiem, jak chcą. Nie potrafi się przeciwstawić, bo nie chce nikomu sprawiać przykrości. Przypłaca tę dobroć napadami migreny i ciągłego zmęczenia. Każdy ma swoją granicę, do której pewnego dnia dochodzi i wtedy postanawia, że dłużej tak nie może i nie chce żyć. Trudno jest jednak wprowadzić zmiany w swoim życiu, gdyż ciągle wracamy do utartych ścieżek, bo nie potrafimy wyjść poza ramy, które kiedyś ktoś nam narzucił, nie umiemy wydostać się ze schematów i wyobrażeń innych, nie wiemy, jak postąpić, by nie wpędzić siebie w poczucie winy. Kiedyś w końcu następuje jednak ten czas, gdy postanawiamy, że należy podążyć inną drogą i zacząć spełniać swoje marzenia. Dobrusia czuje, że dłużej nie da rady tkwić w związku z przyzwyczajenia, męczyć się w pracy, nieprzynoszącej satysfakcji, dlatego pewnego dnia postanawia rzucić wszystko i ruszyć do małej, ale urokliwej wsi na Żuławach.
Sylwia Kubik ponownie przeniosła mnie do Żuław, otoczyła pięknem przyrody tego regionu i uraczyła wspaniałą historią. Pani Sylwia jak nikt inny, potrafi malować słowami, wywoływać zachwyt nad żuławską ziemią, dostarczać mnóstwa emocji. Z każdą kolejną książką autorki jestem coraz bardziej zakochana w Żuławach i chciałabym tam pojechać już teraz, a najlepiej się teleportować. Chciałbym doświadczyć tych wszystkich cudów natury, o których Pani Sylwia tak pięknie pisze. Wspaniałej urody wierzb, niesamowitych barw kwiatów, skrzącej się promieniami wschodzącego słońca Wisły, śpiewu ptaków o świcie. Jedynie, na co nie mam ochoty, to na spotkanie z żuławskimi komarami, ale myślę, że potrafiłabym sobie jakoś z nimi poradzić.
Cudnie by było, wraz z główną bohaterką wsiąść do samochodu i ruszyć przed siebie na Żuławy, by spróbować zmienić swoje życie. Znaleźć swoje miejsce na ziemi, otoczyć się ludźmi, którzy dobrze nam życzą. Brzmi to jak bajka, nie szkodzi. Ja uwielbiam bajki, bo koją moją duszę, oczyszczają umysł i dają nadzieję, że prawda zatryumfuje nad kłamstwem, a dobro zwycięży zło. To taki plasterek miodu na obolałe serce, osłoda na trudne dni, drogowskaz w ciemnościach pokazujący, że można zmienić coś w swoim życiu, jeśli się tego bardzo chce. „Żuławska miłość” jest powieść pełna ciepła i pozytywnych emocji, przesycona miłością do przyrody i ludzi.
Może chciałabym jeszcze raz usiąść w kuchni Rozalii i popróbować jej specjałów, posłuchać mądrych rad babci Matyldy, ale przecież poznałam tu nowe bohaterki, równie niezwykłe, jak tamte. Beata porzuciła miasto, by spełniać swoje marzenia, zakładając w domu rodzinnym agroturystykę, oddając temu zajęciu całe swoje serce. Jest też nietuzinkowa, wymykająca się wszelkim konwenansom babcia Łucja. Mądra i dobra, dla której nie istnieją żadne ograniczenia i nie obchodzi ją, co wypada, a co nie. Żyje tu i teraz, cieszy się życiem, widząc we wszystkim tylko pozytywy, bo wie, że życie jest cudem i tak, je traktuje. Wreszcie Dobrusia, główna bohaterka, która jest tak dobra, jak tylko dobry może być człowiek, ale potrafi pokazać także pazurki, gdy musi bronić swojej prywatności przed wredną sąsiadką.
Nie napisałam wiele o treści książki, bo większość z Was ją czytała i doskonale wie, o czym jest, a jeśli nawet nie, to częściowo zdradza ją opis wydawcy. Przekaz tej historii jest jednoznaczny i prosty, dlatego piszę tylko o swoich wrażeniach, by oddać Wam wspaniały klimat tej powieści. Najlepiej czytać ją w plenerze, wśród otaczającej przyrody, wtedy całkowicie uwolni się jej wspaniały aromat, którym będzie się można delektować do woli. Przenieść się myślami do Wierzbinki, małej klimatycznej wioski na Żuławach, w której poza małymi wyjątkami, żyją sami życzliwi ludzie. „Żuławska miłość”, to opowieść o poszukiwaniu swego miejsca na ziemi i spełnianiu marzeń. Czasem zmiany w życiu są potrzebne, wystarczy się tylko się na nie odważyć i pójść za głosem serca.
„Często nieświadomie mówimy i robimy coś, bo taki mamy odruch. Tak zostaliśmy nauczeni i pewne osoby, sytuacje z automatu wywołują w nas określone oczekiwania”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Filia.
Nadszedł czas na zmiany. Zmiany, które po latach stagnacji wywróciły jej życie do góry nogami. Ale nie obawiała się tego chaosu. Czuła, że wyniknie z tego coś dobrego. Dobrosława mieszka w Gdańsku,...
Nadszedł czas na zmiany. Zmiany, które po latach stagnacji wywróciły jej życie do góry nogami. Ale nie obawiała się tego chaosu. Czuła, że wyniknie z tego coś dobrego. Dobrosława mieszka w Gdańsku,...
"Ani Ty nie jesteś szczęśliwy, ani ja. Tkwimy razem z przyzwyczajenia i wygody, a przecież nie o to w życiu chodzi." Ileż to jest na świecie par trwających ze sobą z przyzwyczajenia i z obawy przed ...
Nasze życie to wybory. To my decydujemy gdzie chcemy być. W każdej sytuacji, w jakiej się znajdujemy mamy wybór. Możemy zadecydować czy chcemy iść w prawo, czy w lewo. Stać w miejscu, czy może jednak...
@kuklinska.joanna
Pozostałe recenzje @gala26
𝗭𝗮𝗴𝗺𝗮𝘁𝘄𝗮𝗻𝗲 𝗿𝗲𝗹𝗮𝗰𝗷𝗲
Dla nikogo chyba nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rogala należy do grona moich ulubionych autorek. Uwielbiam jej styl pisania i historie, które tworzy. W każdej z nich ...
𝑅𝑎𝑘 to historia stalkera z Tindera, który przez czternaście lat oszukiwał i wykorzystywał kobiety, czując się całkowicie bezkarny. Manipulował ludźmi, aż do momentu, gdy...