"Ani Ty nie jesteś szczęśliwy, ani ja. Tkwimy razem z przyzwyczajenia i wygody, a przecież nie o to w życiu chodzi."
Ileż to jest na świecie par trwających ze sobą z przyzwyczajenia i z obawy przed opinią społeczną? Ile małżeństw, w których żar miłości już dawno zgasł niepodsycany wzajemnymi staraniami i zaangażowaniem?
Niestety, dużo...
Wielu ludzi decyduje się być ze sobą mimo braku porozumienia, godząc się na bylejakość, bo tak wypada. Bo ciężko jest nam podjąć kroki, których nastepstw nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
A może warto otworzyć się na nowe doświadczenia? Zrobić coś tylko i wyłącznie dla siebie, nie oglądając się na innych?
"Nie chciałam być egoistką, ale też nie chciałam poświęcać siebie dla kogoś."
W powieści "Żuławska miłość. Dobrosława" Sylwii Kubik porusza nad wyraz aktualny problem dotyczący realizacji własnych pragnień w kontekście szczęścia innych ludzi. W życiu nie należy kierować się egoistycznymi pobudkami, a spełniając własne aspiracje trzeba pamiętać o tym, by nie krzywdzić otaczających nas osób. Jednak powinniśmy również umieć rozpoznawać motywy postępowania tych, którzy nam towarzyszą, bo bywa, że coś, co uznajemy za głębokie uczucie, w rzeczywistości jest zwykłym pasożytnictwem.
"Nie wiedziała czy on się zmienił, czy ona. A może zaczeła go widzieć takim, jakim był naprawdę?"
Tytułowa bohaterka bardzo długo pozostawała w nieudanym związku. Niby jej partner w niczym jej nie szkodził, no bo przecież nie pił i nie bił, co niejednokrotnie podkreślała matka Dobrosławy, ale od dłuższego czasu nie było między nimi porozumienia. O wielkiej namiętności nie wspominając. Gdy kobieta w końcu podejmuje decyzję, że chce zmienić swoje życie, to okazuje się, że to wcale nie jest takie proste. I nie chodzi tu o brak zapału ze strony bohaterki, a o nadgorliwość jej rodzicielki, która za wszelką cenę postanowiła nie dopuścić do popełnienia przez nią tak karygodnego błędu. Szczerze, podziwiam Dobrosławę. Widać było, że działania matki wywoływały u niej wyrzuty sumienia i wątpliwości, co do słuszności podjętej decyzji. Sama się zastanawiam czy ja nie ugiełabym się w takiej sytuacji...
"Wiedziała, że nie będzie łatwo, ale tak jak widoczny za oknem dzień budził się do życia, tak i ona czuła, że zaczyna zupełnie nowy etap."
Ogromnie podoba mi się kreacja Dobrochny. To fantastyczna kobieca postać, zaradna i pełna determinacji. Choć początkowo jawi się nam jako wymizerowana kobieta, to żuławskie krajobrazy wywierają na nią zbawienny wpływ. Dziewczyna izoluje się od ludzi, wsłuchuje w siebie i zaczyna postępować w zgodzie z własnym ja, tłamszonym do tej pory przez nieodpowiedniego partnera. W tej drodze towarzyszą jej przyjaciółki, z którymi łączy ją szczególną więź. Autorka świetnie przedstawiła relacje dziewcząt, które choć tak różne od siebie, stanowią dla siebie ogromne wsparcie.
"Skoro brakuje Ci adrenaliny, to możemy iść na wyprzedaż butów."
Ciekawym zabiegiem zastosowanym przez autorkę jest komizm postaci i sytuacyjny, który bardzo mi się podobał. W ogóle "Żuławska miłość. Dobrosława" to taka trochę hybryda gatunkowa, w której elementy komiczne przeplatają się z baśniowymi. Niby są to tylko drobne wtrącenia, ale dzięki nim powieść nabiera niepowtarzalnego charakteru sprawiającego, że nawet po zakończeniu lektury miałam ochotę jeszcze choć na chwilę wrócić do świata przedstawionego w powieści.
Bardzo miło spędziłam czas na Żuławach i niebawem wybiorę się tam ponownie. A Wy, macie w planach tę emocjonującą podróż?
Moja ocena 8/10.