Wielokrotnie już wspominałam, że moja miłość do komedii kryminalnych zaczęła się od sięgnięcia po książki Joanny Chmielewskiej. Można pokusić się o stwierdzenie, że była ona prekursorką tego gatunku, stąd też mój ogromny sentyment do całej masy tytułów, niektóre czytałam nawet kilkukrotnie. Ten nurt zaczął się w ostatnich latach mocno rozwijać, a ja dość nieufnie zabieram się za nowe nazwiska, bo nie umiem uciec od porównywania ich do mistrzyni. Jak dotąd trafiałam na zupełne inne konwencje i rodzaj humoru, ale tym razem wyłowiłam prawdziwą perełkę.
"Zaplanuj sobie śmierć" Mileny Wójtowicz to komedia totalnie w stylu Joanny Chmielewskiej, ale we współczesnej odsłonie. Wszystkie rodzaje komizmu wykorzystane przez autorkę idealnie wpisały się w moje, dość pokręcone, poczucie humoru.
Powieść ma konstrukcję klasycznego kryminału. Są zwłoki, jest śledztwo, a nawet dwa - policja prowadzi swoje, od którego jesteśmy trochę odcięci, za to w pełni uczestniczymy w tym zorganizowanym przez współpracowników denata.
A dochodzenie nie jest łatwe, bo zamordowany nie był lubiany, niemal z każdym miał mniejsze lub większe konflikty, a przynajmniej takie przekonanie panowało przed jego śmiercią. Po niej okazuje się, że miał jeszcze drugie oblicze, powszechnie nieznane, jednak to wcale nie zmniejsza liczby podejrzanych.
Warto podkreślić, że pracownicy szukają sprawcy nie tylko z ciekawości, chcą jak najszybciej pozbyć się policji z zakładu pracy i rus...