Czy można zaliczyć wpadkę z własnym mężem? Jak widać można. O tym i o paru innych rzeczach jest nowa książka Gabrieli Gargaś „Wpadka roku”.
Było to moje pierwsze spotkanie z tą autorką. Wcześniej jej książek nie czytałam, choć widziałam je w Interenecie, na Instagramie czy w księgarniach.
Może tą recenzję zacznę z nietypowej strony, ale nie widzę powodu czemu mam tak nie zrobić. Chodzi mi o styl pisania autorki. Jak dla mnie Gabriela Gargaś pisze w sposób błyskotliwy. Jej książkę czytało się lekko i łatwo. Do tego odpowiednia dawka humoru i przyjemny wieczór mamy zaplanowany. Naprawdę łatwo było wejść do świata stworzonego w książce i się w nim rozgościć.
„Wpadka roku” opowiada historię Tatiany, żony i matki po czterdziestce, która jak głosi tytuł zaliczyła wpadkę. Spodziewa się dziecka. Czytamy o jej perypetiach. Jej przyjaciółka, Daria, też nie ma lekko, co chwila napotyka na jakieś problemy z mężczyznami. Czytając historie obu kobiet nieraz nie mogłam powstrzymać śmiechu. Dialogi i opisy sytuacji są bardzo zabawne.
Książka nie jest duża objętościowo, więc bez problemu można ją przeczytać w jeden wieczór. To doskonała pozycja na chandrę czy gorszy dzień. Rozbawi do łez.
Jednak, mimo tego, że książka jest naprawdę bardzo zabawna, to można w niej znaleźć kilka ważnych prawd. Miałam wrażenie, że autorka celowo przemyca takie „złote myśli” dla czytelnika, żeby go wesprzeć, z...