🏙️ Lubię antologie
Powtarzałam to już wielokrotnie, przy każdej okazji pokazując Wam różne zbiory opowiadań wzbogacające moje zasoby – lubię czytać antologie. W przypadku tego tytułu dodatkowo skusiły mnie dwie autorki: Marta Kisiel oraz Izabela Grabda. Bardzo ciekawa byłam ich historii. Czy mnie usatysfakcjonowały? O tym nieco dalej.
Poznałam też nowych autorów, o których wcześniej raczej nie słyszałam. No, może gdzieś mi się obiło o uszy nazwisko Artur Olchowy. To jest właśnie fascynujące w takich publikacjach. W jednej książce mamy wiele różnych historii, różnych spojrzeń na wspólny (najczęściej bardzo ogólny) temat. Możemy poznać nowych autorów i autorki, ale działa to również w odwrotną stronę – możemy się również zrazić. Miałam tak w przypadku jednej pisarki kryminałów. W tej antologii miałam również przyjemność poznać dwie obcojęzyczne autorki: Inę Goldin oraz Marię Galinę.
🏙️ Miejskie opowieści
Tematem tego tomu „Tarnowskich Gór” są historie związane z miastem. Oczywiście akcja nie wszystkich opowiadań dzieje się w samym mieście, czasem krążymy gdzieś w pobliżu, czasem wędrujemy pod ziemię. Czasem opowiedziana historia mogłaby dziać się gdziekolwiek indziej, bo wspomniana jest tylko nazwa wespół z paroma ulicami.
Niezmiennie tym, co mnie zawsze urzeka w takich zbiorach jest różnorodne podejście do tematu. Nie znajdziecie tu dwóch podobnych sobie opowiadań, choć czerpią z tego samego źródła inspiracji.
W głównej jednak mierze autorzy postawili na fantastykę, a że jest to gatunek bardzo zróżnicowany, jest interesująco i intrygująco.
🏙️ Moje top 3 i parę słów o ocenianiu
W przypadku jakichkolwiek zbiorów opowiadań mój sposób oceniania wygląda tak: czytam opowiadania po kolei, po przeczytaniu każdej historii w notesie/na kartce zapisuję kilka słów/zdań/skrótów myślowych, wystawiam indywidualną ocenę. Ocena końcowa jest średnią, która wychodzi z tego rachunku. Naturalnie każda ocena jest mocno subiektywna.
Otwierający antologię tekst bardziej uznaję za swoiste wprowadzenie. Przyznam szczerze, że przebiegłam go pobieżnie wzrokiem, nie mogąc się doczekać czegoś bardziej… ekscytującego.
Poziom opowiadań jest w miarę wyrównany. Nie wszystkie opowiadania podobały mi się jednakowo. Nie trafiłam jeszcze na taką antologię, w której każda historia byłaby wg mnie świetna. Oczywiście nie będę Was zanudzać opiniami o każdym z nich. Wspomnę jedynie o trzech, które najbardziej przypadły mi do gustu i jednym, o którym nie mogę nie napomknąć.
„Studium martwoty” Marty Kisiel pozwoliło mi na ponowne spotkanie z dwoma bohaterami cyklu wrocławskiego – Matyldą Bolesną oraz Ramzesem. Wraz z nimi trafiamy do Tarnowskich Gór wczesnych lat 50-tych XX wieku. Połączenie klimatu tamtych czasów z popularną z tego miejsca legendą było wciągające. Poza tym nie bez znaczenia jest fakt, że twórczość tej autorki bardzo lubię.
Zanim zaczęłam czytać „Niebo nad nami” Marii Galiny tytuł zasugerował mi coś w związku z kosmitami. No, pomyliłam się nieco, ale fakt faktem niebo ma tutaj ogromne znaczenie. Atutami tej historii jest niebanalny pomysł, wyraziści bohaterowie i ogólne odczucie przyjemnego ciepła w okolicy serca podczas czytania. Jest dynamicznie, barwnie (nie pytajcie dlaczego, ale czytając miałam wrażenie, że ta historia jest wręcz przesycona barwami), a ledwo muśnięty wątek romantyczny pasował tam doskonale.
Jednakże, bezapelacyjnie, bezsprzecznie, bez dwóch zdań i bez ani chwili zawahania wciągnęło, ba! wessało mnie opowiadanie Krzysztofa Matkowskiego „Inni, my, inni”. Czy inspiracją była kępa przydrożnych krzaków? Możliwe, choć dla pewności należałoby spytać samego autora. Świetny postapokaliptyczny klimat, a do tego złożone i przede wszystkim niejednoznaczne kreacje bohaterów. Z niezwykle satysfakcjonującym zakończeniem (o ile prawidłowo je odczytałam). Uwielbiam takie opowieści, w każdej formie.
„Galena” Artura Olchowego była na swój sposób wyjątkowa pod względem narracyjnym oraz wątkowym. Mocno jednak odczuwam, że coś mi w tej historii umykało, że czegoś nie zrozumiałam i jest to bardzo niewygodne odczucie.
Historia napisana przez Izabelę Grabdę miała fajny pomysł na fabułę, zapowiadałby się z tego całkiem dobry horror, ale jednak bardzo silnej chemii między nami nie było.
🏙️ Podsumowując
„Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści” to lektura zdecydowanie skierowana do osób lubiących szeroko rozumianą fantastykę. Różnorodność fabularna i narracyjna nie pozwala się nudzić i niewiele ponad 400 stron czyta się bardzo szybko. Dodatkowym urozmaiceniem są ilustracje, dedykowane każdemu opowiadaniu.
Nie na darmo w swoim tekście Arkadiusz Późniak pisze, że „Tarnowskie Góry to miasto przyjezdnych”. Część bohaterów tego zbioru jest właśnie przyjezdnymi. Jedni wpadli tylko z krótką wizytą, inni mają tu korzenie, ale życie powiodło ich w inne rejony i chwilowo wrócili, inni zaś tu wiodą swój żywot od urodzenia.
Sięgając po „Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści” spojrzycie na to miasto z nowej, niecodziennej perspektywy. Zawędrujecie w przeszłość, do nowej teraźniejszości, to ponurej przyszłości. Spotkacie postaci, które żadną miarą nie można określić jako papierowe. Przyjrzycie się ich decyzjom podyktowanym ciekawością, powinnością, egoizmem, strachem.
Lubicie takie antologie? Tak? To bez wahania sięgajcie po najnowszy zbiór z cyklu „Tarnowskie Góry”.
Polecam!