Mamy w "Śladach" J. Małeckiego dziewiętnaście historii życia różnych osób, które się w pewien sposób przeplatają, tworząc niebanalną całość. Życiorysy mniej lub bardziej niezwykłych ludzi, których łączą pozostawione po sobie tropy.
Te historie pełne są jakiegoś smutku, mroku, poszukiwania i gubienia - słów, wspomnień, gestów i imion…To rzecz o młodości i starości, o tęsknocie za tymi, którzy już odeszli, o strachu przed tym, co ma nadejść, o umieraniu ale przede wszystkim o życiu, którego nie wolno zmarnować.
W zasadzie trudno opisywać kolejno ów losy, każdy człowiek jest tutaj inny, każda ścieżka życia niepowtarzalna, jest kilka pięknych momentów, które grzeją serce przebijając się przez ponurość innych - i to są takie czynności życia codziennego, troska o kogoś, ciepłe słowo - być może to właśnie po nas kiedyś pozostanie? Nie wiem czy ktoś będzie wspominał nasze modne płaszcze, samochody czy prace magisterskie ale być może uśmiechnie się na wspomnienie wspólnej wycieczki i kubka ciepłej herbaty wypitej z termosu na szczycie? Może to co po nas zostanie to właśnie ten uścisk podarowany w czasach kłopotów, machnięcie ręką do dziadka czekającego w oknie czy ustąpienie w pociągu miejsca dla obładowanych starszych państwa…
Myślę, że te opowiadania każdy z nas odczyta inaczej, ja- powodowana niedawną śmiercią mojego taty- dotykam ich może jeszcze mocniej, jeszcze bardziej emocjonalnie. Dla mnie ta proza przepełnion...