Miałam ochotę na romansik... Tak, tak, romansik książkowy. Wybrałam sobie tę pozycję z własnych zbiorów licząc na 'szaleńczo seksowny, totalnie wciągający' romans, o którym nie zapomnę przez długi czas. Przez większą część książki było po prostu okej, taka oto sobie historia wykładowcy i jego asystenki-studentki. Później, zaczęło się robić trochę bardziej gorąco i akcja nabrała tempa. Niestety nie trwało to długo.
Rachel myli Caine'a z byłym facetem swojej przyjaciółki i wyzywa go od najgorszych kłamców. Następnego dnia okazuje się, że Caine to profesor West, wykładowca na uczelni, którego aystentką miała być właśnie Rachel. Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, wydała mu się znajoma. Od początku była między nimi chemia, ale obydwoje starali się temu zaprzeczyć. On nie chciał być w związku, bo z reguły kończyły się one niepowodzeniem. Ona, po dziewięciu miesiącach bycia singielką, marzyła o bliskości. Wszystko wskazywało na to, że ta dwójka jest sobie przeznaczona, ale jak to bywa w życiu, i w romantycznych książkach, droga do happy end'u rzadko bywa usłana różami.
Książka, tak jak wspomniałam wcześniej, jest po prostu dobra, zwyczajna, niczym mnie nie zaskoczyła. Historia jakich wiele, miłość szybka i szalona, zakończenie przewidywalne. Miło się czytało. Najbardziej zapamiętam historię Umberto i Lydii, która chociaż była dodatkiem, na długo zagości w mojej głowie, to jest prawdziwa miłość!