"Ja diablica" autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk czytałam lata temu. Pamiętam, że tak mnie wciągnęła ta książka, że od razu pochłonęłam trzy części. Do tej pory pamiętam, że miałam ubaw po pachy, a jak odebrałam tą historię po latach? Jak wam się wydaje?
Wiktoria to postać, która irytuje i bawi, przynajmniej mnie. Patrzę na nią z przymrużeniem oka😅. Jej zachowanie i podejmowane decyzje mnie śmieszą, zazwyczaj, a czasami wkurzają. No hello, kto by się uganiał za tym Piotrkiem, jakby miał do wybory prawdziwego diabła, zwłaszcza takiego. Takie ciacho kontra nudziarz 🤣🤣🤣, prosty wybór. No dobra może nie jestem bezstronna, ale ja uwielbiam Beletha, tylko nadal nie wiem czy to nie dlatego, że wiem jaki on jest z dalszych częściach, jeden minus z rereadmi, to wyrobione zdanie o postaciach😅. Mamy tu jeszcze Azazela, oj ten diabełek umie namieszać, on to dopiero jest "zło wcielone" i chce zastąpić szefa, znaczy Lucyfera. Złol, ale jaki zabawny, zawsze każdego podpuszcza, kusi, a potem zgrywa niewiniątko, to nie jego wina, tylko ich wolna wola😅, mistrz manipulacji 😁. Ciekawe jakby piekiełko wyglądało za jego rządów 🤣😅.
Sama koncepcja piekła, jako miejsce, może nie lepszego niż niebo, ale bardziej rozrywkowego i luźnego, była fajna. Kto by nie chciał w nim urzędować, chyba tylko berety, albo i nie, bo jeden się znajdzie i będzie chciał ich nawracać😅🤣🤣🤣. To, że piekło jest złe, to tylko propaganda tych na górze🤣🤣🤣.
Co mam wam więcej napisać, świetnie si...