Historia jednego morderstwa w formie spowiedzi - zeznania, na policyjnym komisariacie. Czy faktycznie zabiła, kogo, jak i dlaczego - o tym Dolores Claiborne opowiada, opowiada i opowiada od pierwszej do ostatniej strony. Krótkie przerwy robi tylko dla nabrania oddechu, na łyk wody, czy szklaneczkę czegoś mocniejszego, czym w końcu prowadzący śledztwo ją częstują, chyba z sympatii. Wydaje się, że taka gadanina spisana ciągiem, bez żadnych zatrzymań, nawet bez podziału na rozdziały musi być nużąca. Nie była ani przez chwilę!
Zdesperowana gospodyni domowa, prowadząca dom bogatej nieznośnej wdowie, a po godzinach swój własny. I tam, i tu nie jest lekko. Musi być kobietą silną, pomysłową i podejmować trudne decyzje. Świetnie wykreowana postać Dolores i jej chlebodawczyni, znakomite pojedynki między tymi kobietami, gdzie raz jedna, raz druga jest górą. Doskonałe postaci drugoplanowe - trójka dzieci oraz małżonek - pijanica, jego kumple, policjanci, lekarze - wszyscy mnie zachwycali.
Powoli, z nieskładnej wielogodzinnej paplaniny, ukazywało się popaprane życie Dolores, jej hart ducha, niezłomność, miłość do dzieci i ludzi w ogóle, bo to dobra kobieta w sumie była. Wzbudziła we mnie w końcu podziw, współczucie, zrozumienie, sympatię.
Powieść bardzo udana. Trochę obyczajówka, dużo w niej tragedii, niemało komedii, z domieszką kryminału, powieści psychologicznej i troszkę thrillera.
Ależ Jego Wysokość King to obmyślił i zmajstrował!
Czytanie to była c...