Avatar @nemo

@nemo

28 obserwujących. 28 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 5 lat. Ostatnio tutaj 4 miesiące temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
28 obserwujących.
28 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 5 lat. Ostatnio tutaj 4 miesiące temu.
czwartek, 1 lipca 2021

Na marginesie (1,75)

.

.

.

Do tej drugiej części na pewno kiedyś uda się dotrzeć. Na ten moment to jest Szereg dążący do dwóch i, miejmy nadzieję, kiedyś go w końcu osiągający.

 

Ostatnie wydarzenia zdają się nastrajać osobę pisząca w ten sposób, że mogłaby robić za czarny charakter w nudnawym, disnejowskim filmie o tym, że można spełniać swoje marzenia (wisienka na torcie klasycznego wyciskacza łez). Specjalność? Zabójczy sarkazm, czarny humor i jakaś sensowna broń (prawdopodobnie żelazny ołówek). Paradoksalnie, by stać się złym trzeba mieć za sobą straszne, wstrząsające wydarzenie albo się takim urodzić. W tym przypadku to raczej ból istnienia, wynik zderzenia się własnych, nadmiernych oczekiwań z rzeczywistością. A nie… tak mniej więcej wygląda background story Jockera (jednego z nich). Z drugiej strony, to też wyjaśnia, czemu osoba pisząca dobrze odnajduje się w roli (na papierze) samotników, buntowników i seryjnych morderców. No ale ja nie o tym.

 

Pierwszy lipca to jednak szczególny dzień. To nie tylko początek drugiej połowy roku, ale też dzień psa (oraz inne święto dla osoby piszącej, której już szkoda nóg na jego obchodzenie), który międzynarodowo obchodzi się 26 sierpnia. (jeśli w tym momencie ktoś z tekstowstrętem zamierza rezygnować, to proszę jeszcze o kilka linijek cierpliwości). Dlaczego początek wakacji? To właśnie w tym czasie jest najwięcej porzuceń psów (skandal, prawda?). Porzucać niekończące się i bezwarunkowe (szczególnie, jeśli trzyma się w ręku coś smacznego) źródło miłości oraz radości?

 

Warto poświecić troszeczkę więcej niż zwykle uwagi swojemu przyjacielowi (nawet, jeśli już więcej się nie da), a jeśli się takiego nie ma, warto odwiedzić schronisko (lub napisać, wiadomo), by zapytać, czy czegoś nie potrzeba. Słowem, trzeba mieć pewność, że każdy psiak w tym dniu będzie wystarczająco kochany.

 

 

Powyżej „ilustracja” (nadal patrzenie na nią przysparza mi kompleksów), która miała się pojawić w „Psie i jego detektywie” razem z poniższym rozdziałem pt. „Watson” właśnie dzisiaj, ale… (tu pozostaje niedokończone, bo to bez znaczenia). W każdym razie, wszystko zostanie wyjaśnione w przypisach (a więc tym, co nie lubią czytać zbyt dużo dziękujemy – w tym miejscu jest umowny koniec).

 

Watson

Mój Przyjaciel był dzisiaj dość nieszczęśliwy. Przynajmniej nie wesoły, czego mogłem być pewien. Zazwyczaj bywał w dobrym humorze, ale akurat dziś, jak na złość dla odmiany, w złym. Próbowałem go jakoś pocieszyć. Nic na niego nie działało.

 

Całe szczęście, rano przyszła po mnie Przyjaciółka. Pachniała moim znajomym, który był częścią jej stada, bardzo ją lubił i czasem chronił ją, jakby była szczeniaczkiem. Zdarzało jej się robić głupie rzeczy, ale byłem pewien, że szczenięciem nie jest. Wiele psów zwykło jej mówić, że chcą jeść zupełnie tak, jakby była ich mamką. W przeciwieństwie do wielu innych ludzi doskonale rozumiała, co do niej mówią. […]

 

Spacer z Przyjaciółką zawsze jest przyjemny. Zabiera mnie w jakieś niezwykłe miejsce, inne niż zwykle, gdzie mogę tak długo szukać śladów jak mi się podoba. Czasem uśmiecha się do mnie, gdy pogonię za uciekającą wiewiórką i wrócę. No bo czemu mam nie gonić czegoś, co i tak już ucieka?

 

Jest jedna rzecz, którą robi moja przyjaciółka. Wydaje się wtedy, że jej świadomość znika. Potrafi uciec myślami z obecnego miejsca. Wtedy też markotnieje i zupełnie mnie nie słucha. Boję się, że to jakaś choroba. […]

 

Wracać ze spaceru też lubię, bo znów widzę mojego Przyjaciela. Jest wtedy znacznie weselszy i łagodniejszy. Zawsze rozmawia sobie krótką chwilę z Przyjaciółką w ich języku. Może, gdyby przychodziła częściej, byłby szczęśliwszy? Sam bardzo nie lubię, kiedy odchodzi, ale wiem, że wróci. Przecież mnie nie zawiedzie, prawda?

 

On, w bardzo dobrym humorze, patrzy na mnie, gdy ona zamyka drzwi. Czasem do mnie mówi, ale nie zawsze rozumiem wszystko. On też nie zawsze wie, co próbuję mu zakomunikować. Po to przychodzi do mnie Przyjaciółka. […]

 

Tym razem odwiedził nas człowiek, który musi należeć do rodziny Przyjaciela. Zdecydowanie są między sobą dość wrogo nastawieni a on sam się mnie boi. Nie lubię go właśnie przez to. Skoro się boi, to znaczy, że może stanowić zagrożenie. Zawsze czekam w gotowości, by obronić swojego człowieka. Szczęśliwie, on sobie radzi. Dziwi mnie tylko, dlaczego się między sobą nie gryzą. Gdyby zęby poszły w ruch (co miałem wrażenie, wiele razy miało się już prawie wydarzyć) może udałoby im się w końcu zakończyć ten spór, zamiast na siebie powarkiwać. W jakiś niezrozumiały sposób mówią sobie, że to nie jest walka na śmierć i życie, a ja nie potrafię odgadnąć, jak to robią. Żaden z nich nie kicha.

 

Wygląda na to, że zarówno walki, jak i zabawy ludzi są dość dziwne. […]

 

— Watson!

 

Bardzo lubię, gdy Przyjaciel używa mojego imienia. To zazwyczaj oznacza, że chce mojej uwagi lub wspólne wyjście. Jego towarzystwo jest całkiem przyjemne. Zawsze to ja prowadzę, a on idzie moim śladem. Wolę wiedzieć o zagrożeniu jako pierwszy, by go obronić i choć bardzo lubię przebywać poza domem, nie przeciągam wyjść. W końcu mój przyjaciel też musi kiedyś odpocząć. […]

 

Wieczór to najprzyjemniejsza pora dnia. Wtedy Przyjaciel siada przy czymś świecącym i małym. Nie mam pewności, co dokładnie robi, ale z dziwnego ustrojstwa czasem odzywają się głosy. Nawet, głos Przyjaciółki. Ciekawe, w jaki sposób potrafi zmieścić się w takiej małej przestrzeni i dlaczego się chowa? Moja łapa nawet by się tam nie zmieściła.

 

Wspominałem, jak bardzo lubię znajomego, który uparcie twierdzi, że Przyjaciółkę trzeba chronić? Na początku obaj bardzo się baliśmy. Nie mam w zwyczaju ufania innym psom i on też nie miał. Pamiętam jeszcze, jak mój poprzedni człowiek izolował mnie od innych psów. Robił wiele innych rzeczy i zupełnie mnie nie rozumiał. Nie był dobry. Wolałbym o nim zapomnieć. […]

 

Wieczory, kiedy przychodzi Przyjaciółka, są moimi ulubionymi chwilami. Ona bardzo dobrze dogaduje się nie tylko z Przyjacielem, ale też jego opiekunką. Ta ostatnia jest bardzo dobrą osobą. Zawsze daje mi najsmaczniejsze kąski, które sama upolowała. Lubię ją, nawet jeśli gniewa się na Przyjaciela. To taka złość, jaką okazuje matka niesfornemu potomstwu.

 

Przyjaciółka siada w moim ulubionym fotelu, ale nie czuję się z tego powodu urażony. Zawsze zaprasza, żebym położyły się na jej kolanach. Wolę wiedzieć, że nic jej nie jest. Bez niej przyjaciel nie byłby szczęśliwy.

 

Śmieją się. Nie rozumiem tego, bo wymiana zdań w ludzkim języku jest dla mnie czymś niepojętym. Wiem po ich nastrojach, że to nic groźnego. Czasem oddałbym swój obiad, by ich rozumieć. Ile mógłbym im opowiedzieć! Moi ludzie.

 

Jest coś, co uwielbiamy we troje. Rozpoznaję, że ta chwila się zbliża na długo przed tym. Przyjaciel wtedy wstaje, bierze do rąk jakiś dziwny przedmiot (to wcale nie pachnie interesująco) i przymyka oczy. Cała magia tego czegoś polega na tym, że pod wpływem działalności mojego człowieka, ustrojstwo zaczyna wydawać z siebie dźwięki. Wydają się nas hipnotyzować i porywać. Ponieważ im obojgu się to podoba, ja też jestem zachwycony.

 

_Przypisy 1 (oryginalne)__

Można by się martwić, jeśli w tym momencie nie pojawiłby się przypisy.

 

Nie mam pojęcia w jaki sposób myśli pies, dlatego ten opis (mimo usilnych starań stworzenia go zarówno jak najbardziej realistycznym jak i zrozumiałym) jest taki, jaki jest. Z przyjemnością osoba pisząca (znów o sobie w trzeciej osobie) przeprowadziłaby zawiły wykład obalający pewne obrazy ukształtowane przez literaturę na temat myśli zwierząt (kopalnia przykładów mieści się, chociażby w serii książek o Doktorze Johnie Dolittle). To zajęłoby zbyt długo i nikt nie zadałby sobie trudu tego czytać. Dlatego streszczę to w krótkim haśle:

 

Przestańcie uczłowieczać zwierzęta!

 

Brzmi absurdalnie, ale prawda jest taka, że przypisując potrzeby ludzi zwierzętom tak naprawdę nie szanujemy ich faktycznych potrzeb, a nawet możemy skrzywdzić. Zachowujemy się jak niespełna rozumu ignoranci. Chyba nikt nie chciałby, by ignorowano jego potrzeby i przez to czyniono go nieszczęśliwym.

 

_Przypisy 2__

Osoby:

 

- Watson – młody pół wyżeł, najlepszy przyjaciel detektywa, który diametralnie zmienił jego życie.

 

- Przyjaciel (Detektyw, On) – Sherlock Holmes (no bo to w końcu miało być fanfiction – o psie i jego detektywie (człowiek nie zawsze musi być najważniejszy)), człowiek Watsona, jego współlokator, najlepszy przyjaciel ect. Początkowo chciał jedynie „wypożyczyć” Watsona ze schroniska, ale (plot twist) nie przeczytał umowy adopcyjnej i zyskał najlepszego towarzysza (o czym można przeczytać w Na Marginesie 8)

 

- Człowiek z rodziny Przyjaciela - Mycroft Holmes, brat Sherlocka Holmesa (ten przypis był jednak zbędny).

 

- Opiekunka Przyjaciela (Pani Kurator) – Pani Hudson, w istocie, gospodyni i dawna pani kurator Sherlocka (był problemowym dzieckiem).

 

- Znajomy Wastona mieszkający z przyjaciółką – Właściwie, też nazywa się Watson. Właściwie, też jest psem półmyśliwskim. Różnią się tylko wielkością i umaszczeniem – Watson (narrator) jest biało-czarny a Watson (II) jest biało-złoty)

 

- Przyjaciółka (Ona) – Bliżej nieokreślona postać pracująca w schronisku, która od czasu do czasu zajmuje się Watsonem (narratorem) i gotuje, gdy nie ma pani kurator. Cierpi na przypadłość, która sprawia, że nie rozpoznaje poprawnie ludzkich zachowań, ale sczytuje je z ekspresji zwierząt.

 

A teraz zamykamy komputer/odkładamy telefon i mocno uściskujemy naszego pupila. Czy ktoś zasługuje na to bardziej?

 

Miłego dnia życzą Watson (II) i spółka (których na zdjęciu nie widać, ale są)

#namarginesie
× 7
Komentarze
@Airain
@Airain · ponad 3 lata temu
Utalentowany ten Watson.. ;)



× 4
@OutLet
@OutLet · ponad 3 lata temu
Cudowne!
× 3

Archiwum