O, jak mnie tu dawno nie było. Czas otrzepać, choć na chwilę kurz z tego bloga, który naniósł nieubłagany czas.
Usilnie eksploruję pewne tajemnicze, niezwykłe miejsce. Przechadzam się między rzędami półek w jasnym świetle i wzrokiem wyławiam kolejne zdobycze. Żadna nie może czuć się bezpieczna. Żadna nie może łudzić się, że postoi na półce kolejny dzień. Literatura angielska, kryminał, psychologia czy zoologia… Podbój bibliotecznych zbiorów, w sumie nie jest niczym nowym. Przez całe swoje raczej osobliwe życie, miewam takie okresy, gdy w progi owego przybytku powracam dość często. No i dobrze. W ten sposób przygarnął mnie pewien Klub Literacki… Ale o tym, kiedy indziej.
Ach, motor dla myśli. Prawdopodobne, to sformułowanie wydaje się brzmieć najbardziej enigmatycznie z całego tria użytych w tytule fraz. Osobiście, stosuję je już dość często i też odrobinę mnie to niepokoi. Czym ten motor jest? Jak myśli nim jeżdżą?
Osobiście, nie znoszę stagnacji. Dosłownie cytując tytuł jednego z utworów ze ścieżki dźwiękowej filmu Sherlock Holmes, rozum mi się buntuje. Tym większa bywa narastająca wewnątrz irytacja, gdy takie przestoje są absolutnie nieuniknione. Z wielu powodów. Na całe szczęście, mam coś takiego, taki motor dla myśli. Przynajmniej dla myśli twórczej. Dostaję parametry, z których sklejam historię. Czasem wystarczy tylko temat, jakieś konkretne słowo. Z kłębka rodzi się cała tkanina… Jej wzory bywają zaskakujące. [...]
W ramach innych przypadków miało się tu znaleźć rzeczy bardzo dużo: od przeprowadzki ulubionego antykwariatu (na szczęście nie daleko), ciekawe warsztaty, aż po ostatnio zobaczoną komedię. Mam też powinność wspomnieć o tym, gdzie można spotkać Pchli Targ czy opowiedzieć o tym, jakie wrażenie robi pewien park po zmroku. Chyba nie starczy mi na to słów, a Wam cierpliwości. Opowiem więc krótko o wystawie.
Czy brak lub niemożliwość używania rąk może przeszkodzić w malowaniu obrazów? Nie. Taka niedogodność, w żadnym razie przeszkodą nie jest. Żywym tego dowodem są artyści z wydawnictwa Amun.
Muszę przyznać, że mam tu mały sentyment. Pamiętam, że jako dziecko często zdarzało mi się mieć do czynienia z pięknymi, świątecznymi pocztówkami (wydaje mi się, że nadal mam kilka schowanych gdzieś w swoim małym archiwum). Przykuwały mój wzrok bardzo skutecznie, czasem na całe godziny, gdy się je segregowało albo przekładało. Oczywiście, najciekawszą częścią całej tej zabawy, było odczytywanie małej adnotacji: „malowane ustami”, „malowane nogami”. I to małe dziecko zachodziło w głowę, dlaczego nie można było zwyczajnie użyć do tego rąk, tylko trzeba tak dziwaczyć…
Ostatnio do moich uszu dotarła informacja, że jest organizowana wystawa prac właśnie takich artystów… przypadkiem właśnie z tego wydawnictwa. Nie sposób było więc nie pójść, nie zobaczyć i (niezmiennie) się nie zachwycić. Od wizji niemal skrajnie realistycznych (a jednocześnie urokliwych), po te, nieco inne, równie interesujące. Warto zobaczyć (wystawa jest dostępna do 31.01. w Warszawie - na stronie wydawnictwa pojawiają się regularnie informacje o wystawach w całej Polsce)
W tym miejscu byłoby zakończenie, choć czuję, że jeszcze wiele spraw prosi się o wspomnienie. Wiele, których wiernym kronikarzem być nie potrafię. Tak, czas jest nieubłagany. Zagarnia sobie okrutnie część wspomnień, poświęcając je zapomnieniu. To nic. Przecież jest jeszcze papier.
Miłego dnia i zdrowia,
n
Ps.
Nie zapomnijcie ubrać się ciepło i czasem osłodzić czyjś dzień zwykłym uśmiechem