Przy okazji sięgnięcia po kolejną publikację Anny Langner przyjrzałam się moim ocenom jej poprzednich książek, które przeczytałam i doszłam do wniosku, iż gdyby przedstawić je w formie wykresu, wyszłaby mi sinusoida. Dlaczego? Opisy znajdujące się z tyłu książek oraz okładki zawsze przykuwają moją uwagę i zachwycają mnie do zagłębienia się w ich lekturze. Natomiast potem, w co drugiej publikacji okazuje się, że jednak na stronach powieści odnalazłam zupełnie coś innego, niż wstępnie założyłam. Może lepiej byłoby nic nie zakładać i nie snuć żadnych domysłów? Pewnie tak, ale chociaż w teorii wydaje się to niezwykle proste, w praktyce już takie nie jest.
W opisie książki zostało postawione pytanie: Czy miłość musi być idealna, aby była szczęśliwa? Jak myślicie? Wydaje mi się, że odpowiedź na to pytanie powinna brzmieć nie. Jednak wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez słowo idealna, ponieważ każdy człowiek ma własną definicję tego słowa, zresztą podobnie jak słowa szczęśliwa. Dlatego to pytanie, chociaż z pozoru proste, dla wielu, może okazać się niezwykle trudne. A jak było w przypadku Anety?
Gdy kobieta była nieco młodsza, wydawało jej się, że życie, które prowadzi, jest niczym statek na spokojnym morzu.
Aneta była spełniona zawodowo, jako freelancer zarabiała całkiem przyzwoicie. Sama była dla siebie szefem, więc mogła czerpać z życia garściami, dobrze się przy tym bawiąc. Jednak, gdy okazało się, że spodziewa się dziecka, które będzie zmu...