Znacie fenomen książek Anny Langner? Każda Jej książka, choć zupełnie inna od poprzedniej, jest przepełniona elektryzującymi emocjami. Od Jej książek nie idzie się oderwać. Przeczytałam wszystkie książki Ani, więc sięgając po "Ridera", spodziewałam się mile spędzonego weekendu...
Nie będę Wam pisać o czym jest fabuła tej książki - zawsze możecie sięgnąć po oficjalny opis. Podzielę się za to z Wami swoimi wrażeniami.
Rider to emocjonalny roller coaster! Czytając tą książkę, wczułam się w świat Ivy i Ridera. Przeżywałam wszystko razem z nimi, a w mojej głowie wyświetlały się po kolei wszystkie sceny, zupełnie jakbym oglądała film i jednoczenie w nim uczestniczyła. Odczuwałam każdą emocję tej pary. Czułam podniecenie, ból, radość, niepewność, szczęście, strach, miłość, bezsilność (kolejność przypadkowa) i pewnie jeszcze całe mnóstwo innych emocji. Były momenty, że byłam wściekła na bohaterów, a także takie, że chciałabym tylko móc sprawić, żeby Ivy wsiadła na motor i odjechała jak najdalej, nie mówiąc nikomu dokąd ucieka. Na szczęście Ania poprowadziła tą historię zupełnie inaczej, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Nawet teraz, gdy to dla Was piszę, czuję jak mocno wali mi serducho, choć skończyłam czytać kilka godzin temu!
Nie potrafię przejść obojętnie wobec książek Ani i wiem, że każda kolejna mnie nie zawiedzie. Wiem też, że Ivy i Rider już na zawsze mają szczególne miejsce w moim serc...