Tak szczerze pisząc, nie jestem zadowolona z tej książki. To chyba moje pierwsze spotkanie z autorem (choć nie wykluczam, że bardzo, bardzo dawno temu coś jego już czytałam, ale teraz nie pamiętam), i trochę nie udane. Już tłumaczę dlaczego.
To książka zimowa, najważniejsze wydarzenia mają miejsce w święta, oraz covidowa, bo właśnie wtedy, gdy na świecie szalał wirus, rozegrała się cała akcja. Lubię klimat Szwecji, raczej spokojny i wyważony, ale tutaj się nic nie dzieje. Niby mamy zapis wydarzeń, tajemnicze morderstwo, ale na jakiś delikatny zryw akcji musimy czekać tak do 350 strony na 400. Jak dla mnie to wszystko toczyło się zbyt wolno. Nie czytałam poprzednich części cyklu, więc nie wiem czy to standardowa budowa tych powieści, ale jakoś teraz nie ciągnie mnie do poznania tego, co było wcześniej.
Myślę że kto zna i lubi autora I tak sięgnie po tę powieść, cała reszta czytelników musi lubić spokojne i nużące historie.