Są powieści, w które ciężko się ,,wgryźć". Do ich czytania potrzebna jest czysta głowa, cisza i spokój w sercu oraz w domu, a są też takie, które możemy czytać wszędzie - nie wymagają od nas szczególnego skupienia i są na tyle wciągające, że po prostu nie sposób odłożyć ich na później. Tak właśnie miałam z ,,Półmistrzem". Od pierwszych stron poczułam, że ,,to jest to" - ten epokowy klimat, świetny, niewymuszony rytm, doskonale skrojone zdania i historia, która pochłania.
Wraz z setkami pasażerów wsiadamy na pokład statku ,,Przyszłość", który zazwyczaj w latach 30' wywoził z Polski emigrantów. Tym razem zamiast nich, ten 160metrowy kolos pochłonął bogaczy, elity i wybitnych szachistów zmierzających na olimpiadę do Buenos Aires. Procesowi przygląda się główna postać - Edward Abramowski, klasyczny charakter dla powieści szpiegowskiej - intrygujący, męski, pociągający i niesamowicie inteligentny.
Już na tym etapie byłam pod wrażeniem szczegółów w jakich autor opisał tę scenę łącznie z hasłem na ulotce, którą w upalny dzień wachluje się Abramowski. Czeka ich trzy tygodnie rejsu, na którym wiele się wydarzy. Wiele dobrego i jeszcze więcej złego.
Klimatu oprócz postaci skrojonych na miarę dodaje sceneria i rekwizyty - binokle, tweedowe marynarki, sale balowe z ogromnymi żyrandolami, całe w drewnie, zespół jazzowy, woalki i kapelusze - wszystko dokładnie przemyślanie i sugestywnie opisane plus atmosfera rejsu, widok na ocean o zachodzącym słońcu i wszy...