Zostają znalezione zwłoki kilku kobiet. O morderstwo zostaje oskarżony Okularnik , w umyśle ludzi z małego miasteczka oskarżony nawet o kanibalizm. Sasza Załuska przybywa do miasteczka ściągnięta wiadomościami o byłym mężu. Na pierwszym planie czytamy jednak o konfliktach miedzy ludnością ukraińską , białoruską a Polakami.
Na kanwie „sukcesu’ poprzedniej książki wydawca polecił Bondzie napisanie następnej.
Autorka wzięła motyw Saszy , dokoptowała modny historyczny zarys , dla niektórych trochę kontrowersyjny i zaczęła pisać. Chyb w wydawnictwie o niej zapomnieli bo powstało tomisko, podejrzewam, że nagle otrzymała telefon i trzeba było książkę skończyć.
Jak Filip z konopi wyszli winni morderstw , a powód jest po prostu śmieszny.
Pamiętacie Elżbietę Batory, mamy współczesna jej wersję.
Książka ma tyle bzdurnych założeń, że głowa boli. Jak można zamknąć kogoś na dołku bo nie ma dowodu osobistego. Najlepsze jest w tym wszystkim to , że policja nie potrafi ustalić tożsamości. W tym wszystkim Sasza Załuska jest raz winna morderstwom , raz nie wiadomo kim jest , a potem zostaje porwana przez sektę. Dodatkowo po paru godzinach odnajduje się przy niej dokument w którym czarno na białym podane są jej dane. Miejscowa policja raz jej pomaga , drugi raz uznaje za winną, a biedna bohaterka boi się dzwonić do komisarza z Gdańska tłumacząc „nie będę mu głowy zawracać , bo co on sobie o mnie pomyśli”
...