„Na uwięzi” to jedna z tych książek, które na dłużej zostają w naszej głowie.
Na tle poszukiwań zaginionej 15-latki autorka pokazuje życie grupy współczesnej młodzieży. Czytając książkę co chwilę wracało do mnie pytanie, czy naprawdę świat współczesnych nastolatków tak wygląda? W książce świat wirtualny przeplata się z realnym, to co widoczne, z tym co ukryte. Który z nich jest dla tych młodych ludzi bardziej prawdziwy? Wszechobecny Internet zapewnił ludziom dostęp do ogromnej wiedzy i dał wiele możliwości, ale też otworzył drzwi rozmaitym przestępcom, osobom zaburzonym. Truizm, który w tej powieści nabiera treści.
Rodzice często nie wiedzą, a może nie chcą wiedzieć, o tym, co dzieje się w życiu ich dzieci. Świat dorosłych też jest pełen tajemnic. Nic nie jest takie jakim się wydaje być, nikt nie jest taki jak na początku się wydawało. Wydarzenia sprzed lat mają swoje konsekwencje i trudno się wyplątać z dawnych decyzji.
Sam pomysł jest bardzo ciekawy, intryga wciągająca, ale w pewnym momencie ilość wątków mnie przytłoczyła i czułam się pogubiona. Ale może o to chodziło autorce?
Wydaje mi się, że zamysłem autorki było pokazanie, że wszyscy jesteśmy na tytułowej „uwięzi”.
Motywacją wielu wyborów ludzi bez względu na wiek są pieniądze i uznanie (aktorki filmów porno). Nie ważne co o mnie mówią, ważne żeby mówili. Przeraża mnie to, bo nikt nie patrzy na konsekwencje. Czuję wewnętrzny bunt przeciwko takiemu światu, przeciw d...