Malarstwo, dawne fotografie, stare pałace, większość takich dzieł, obiektów i miejsc skrywa w sobie wiele tajemnic, sekretów, mroku i skomplikowanych historii, które budzą uczucie grozy, pewnego rodzaju niepokój, niepewność, lekki strach, wielką niewiadomą. I właśnie takim miejscem jest Pałac w Łabonarówce, którego mury mają wiele do powiedzenia. To właśnie tam Dorota razem z córką Rożą, marszandką sztuki, organizuje imprezę, której głównym powodem jest jubileusz Giny, nestorki, babci Róży. To miejsce należało kiedyś do przodków pań, ale los sprawił, że obecnie kto inny jest jej właścicielem.
Historię poznajemy z dwóch perspektyw czasowych. Teraźniejszość to opisywanie przygotowań do uroczystości, ale co ważniejsze to fragmenty, w których Róża, razem z synem nowych właścicieli dąży do tego, aby odkryć wszystkie karty, bo czy Gina opowiadając historie rodzinne mówiła prawdę i tylko prawdę, a może ukryła istotne informacje? Druga perspektywa czasowa to lata 20. i 30. ubiegłego wieku i przedstawienie historii rodziny Korsakowskich i nie ukrywam, że to były moje ulubione momenty.
Sami pomyślcie: pałac, spotkania towarzyskie wśród ludzi sztuki, elity, blichtr, długie rozmowy i rauty, koncerty w saloniku muzycznym, poezja, malarstwo…. ach w takich czasach mogłabym żyć, ale za tym „pięknem” czai się coś jeszcze. Skrywa się sekret, który w końcu po wielu latach zostanie ujawniony.
Z wielką przyjemnością i uśmiechem na twarzy wracałam do tej historii i podąż...