Literatura obyczajowa nie jest jednym z moich ulubionych gatunków, czego nigdy nie ukrywałam. Tak samo jak i romanse historyczne, których zawsze unikałam, bowiem bałam się, że prędzej zasnę niż dotrwam do końca książki. O połączeniu tych dwóch gatunków nawet nie myślałam, bo byłam święcie przekonana, że to będzie naprawdę nie do przejścia - w moim przypadku. I oto pojawił się "Ogród sekretów i zdrad" Agnieszki Krawczyk, który już swoją okładką i opisem mocno mnie zaintrygował. Skusiłam się na tę powieść, pomimo wszystkich moich dotychczasowych obiekcji przed tego typu literaturą. I nawet nie wyobrażacie sobie jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy zaczęłam czytać i nie mogłam się od niej oderwać. Wręcz niedowierzałem, że można z tak wielkim zapałem i ciekawością brnąć przez każdą kolejną stronę, kombinując w myślach możliwe scenariusze, jeśli chodzi o dalsze losy rodziny rodu Korsakowskich. Ależ to była wspaniała i zaskakująca lektura, napisana w tak przyjemny sposób, że dosłownie rozpływałam się nawet przy opisach wydarzeń dwudziestolecia międzywojennego, który autorka w tak fantastyczny sposób wprowadziła do swojej powieści. Byłam zachwycona wieczorkami organizowanymi przez panią domu, seansami spirytystycznymi, które przyprawiały o ciarki na plecach, oraz tym wszystkimi intrygami i niecnymi występkami, które miały miejsce w Łabonarówce. Niezwykle klimatyczna historia z cudownie wykreowanymi postaciami, przy której nie sposób się nudzić. Nie mogłam uwierzyć, że AŻ TAK mnie ta książka pochłonie, a co za tym idzie, nie wiem czy teraz nie zacznę sięgać częściej po właśnie takie powieści!
"Ogród sekretów i zdrad" to wielowątkowa historia rodu Korsakowskich, w której autorka przeplata czasy obecne z okresem dwudziestolecia międzywojennego. Jedną z głównych bohaterek jest Róża, odnosząca sukcesy młoda marszandka sztuki. Wraz ze swoją przyjaciółką Beatą ma swoją galerię, w której sprzedaje przecudowne obrazy znanych bądź mało znanych artystów. Z kolei jej matka Dorota jest znaną pisarką powieści z dreszczykiem, która już wkrótce będzie obchodzić swoje urodziny. Tak się składa, że oprócz niej urodziny będzie również obchodzić Gina, babcia Róży. Także matka i córka postanawiają połączyć oba wydarzenia i wyprawić naprawdę wielkie przyjęcie. Co więcej, Dorota wpada na pomysł, aby imprezę zorganizować w Łabonarówce - miejscu, w którym urodziła się babcia Gina. Jednakże kobieta nie zdaje sobie sprawy, że to miejsce zawiera w sobie masę tajemnic i niekoniecznie szczęśliwych wspomnień, dla wiekowej już babci Giny. Tajemnice, intrygi, zdrady to tyko garstka tego co odkrywamy już na początku zagłębiania się w rok 1929. Powolne odkrywanie sekretów, przeplatane "śledztwem" Róży, chcącej odkryć prawdę o dzieciństwie swojej babci, jest niezwykle absorbujące, a to co odkrywamy nieraz szokuje, ale też wzbudza jeszcze większą ciekawość. Autorka w naprawdę fajny sposób dozuje emocje, podkręca atmosferę jeśli chodzi o wydarzenia dwudziestolecia międzywojennego, a wszystko to okraszone jest wspaniałym językiem, dzięki któremu człowiek czuje się jakby naprawdę przeniósł się w czasie.
Może Was to zaskoczy, ale ogromnie podobały mi się czasy dwudziestolecia międzywojennego. Jak tylko miałam zaczynać rozdział dotyczący czasów obecnych, to aż mnie skręcało, bowiem najchętniej bym go przeskoczyła i poznawała dalej historię Matyldy Mikanowskiej i całej reszty bohaterów z Łabonarówki. Autorka stworzyła wspaniały klimat w książce, a samo wspomnienie o posiadłości, która oddziaływuje na każdego jej mieszkańca, skutecznie wzbudzał moje zainteresowanie i chęci na więcej. Czułam się wręcz zahipnotyzowana tą historią, także może i mnie dopadła aura tego tajemniczego miejsca 😉 kto wie... Jedno jest pewne, od tej książki naprawdę ciężko się oderwać. Każdy z bohaterów jest świetnie wykreowany i choć zachowanie Matyldy nieraz doprowadzało mnie do białej gorączki, to i tak nie mogłam przestać o niej czytać i nie mogłam się doczekać aż znowu jej osoba pojawi się na kolejnej stronie powieści. Wiecie, takie myślenie - ciekawe co tym razem wymyśli droga Matylda 😏
"Nic mnie tak nie cieszy, jak ludzka zawiść. Im jest jej więcej, tym lepiej ja się czuję."
Równie ciekawa jest postać Adelajdy, siostry babci Giny, która od samego początku jest owiana tajemnicą...nikt nie chce o niej wspominać, a jak już coś powie to w sumie tak jakby do końca nie była to prawda. Także jej osoba, również mnie intrygowała. Zresztą każdy z bohaterów "Ogrodu sekretów i zdrad" jest niezwykle drobiazgowo stworzony, przez co historia jest niezwykle barwna, klimatyczna i ogromnie ciekawa. I choć książka ma ponad 500 stron, serce mi krwawi, że już ją skończyłam. Teraz pozostaje mi tylko wypatrywanie drugiego tomu i mam nadzieje, że długo nie będę musiała na niego czekać, bowiem Agnieszka Krawczyk rozpaliła we mnie chęci na takie właśnie historie! Jestem ogromnie pozytywnie zaskoczona i usatysfakcjonowana lekturą "Ogrodu sekretów i zdrad", dlatego też z przyjemnością Wam ją polecam!