Przyznam, że jestem... bardziej entuzjastyczną zwolenniczką pierwszej części króciutkiego (chwilowo) cyklu "Czarownice z Iverness", tego, którego bohaterką jest kuzynka Willow, Margo (BTW, książki są od siebie niezależne i można je czytać w dowolnej kolejności, ale jednak sugerowałabym tę prawilną, która pozwala i lepiej poznać całą rodzinę czarownic, i zrozumieć animozje między kuzynkami, a i są rzeczy w treści stanowiące wyraźne nawiązania do pierwszej części). Podobał mi się dobrze wymyślony świat, dobrze wymyślona intryga, trochę grozy i o wiele więcej dramatyzmu, niż można by oczekiwać po rozrywkowej książce o wiedźmach.
Wszystko to jest jak najbardziej obecne w drugiej części, jest zgrabna intryga, jest groza, jest dramatyzm, jest oryginalny pomysł na zakończenie, plus jest o wiele więcej humorystycznych scen, zwłaszcza na początku, gdy Ly Erg przemierza nasz świat, kompletnie do tego nie przygotowany, dziki, barbarzyński i olśniewający klatą :). I rzecz jasna wiedziałam od samego początku, jak się te dreszcze Willow i te chwile zawieszenia, gdyż "co to ja chciałam, aaa, tooo, no ale te mięśnie..." skończą, ale chyba bardziej odpowiadałyby mi te opisy, gdyby nie prowadziły jak po sznurku do jakże mało zaskakujących rozwiązań fabularnych...
Tym niemniej, żeby nie było, książka jest dobrze napisana, przyjemna w czytaniu, za oryginalne zakończenia składam autorce szczerze gratulacje, śmiałam się przy niej bardziej niż przy wielu pozycjach opisywanych...