W swojej liryce Mikołajewski przywraca godność metaforze, a właściwie nie tyle metaforze samej, ile metaforycznemu obrazowaniu, które ujawnia się na poziomie struktur większych - zdania, skupienia czy strofy. Odejście od nagminnie stosowanej leksyki codzienności i rezygnacja z frazy narracyjnej okazują się w efekcie zbawienne. (...) Niecodzienność wierszy Mikołajewskiego wyrasta ze sprzeczności i stara się je uczynić znakiem teologii. Wychodząc z chaosu emocji, poeta pragnie osiągnąć pewność samowiedzy. Między zmysłowym nieuporządkowaniem a intelektualną dyscypliną poszukuje zgodności, nie zaś rozbieżności. Noc (i wszystkie jej synonimy) stara się pogodzić z Dniem (i jego imionami). Dlatego w wierszach tych tak wiele jest linii przecięcia wykluczających się znaków symbolicznych. Katastrofa i zagrożenie oswajane są przez wspomnienie dzieciństwa i trwałość uczuć, bezradność tuszowana jest przez rozsądek, a lęk (egzystencjalny i metafizyczny) przez samodoping.