Kasia ma przyjaciela, Panajana.
Pan Jan ma przyjaciela, Panagóra.
Panagór i Panjan muszą odejść.
Historia o pięknej przyjaźni między małą dziewczynką i starszym mężczyzną.
O śmierci ukazanej jako wyruszenie na wspaniałą przygodę.
Piękne ilustracje Doroty Łoskot-Cichockiej oraz oszczędny tekst Jarosława Mikołajewskiego tworzą opowieść, która sprawiła, że moje oczy zaszkliły się od łez. Jest to pozornie prosta historia, która trafia tam, gdzie trafić powinna. Łagodzi okrutną rzeczywistość śmierci i sprawia, że ból może wydawać się mniejszy. W końcu my może już nie spotkamy osoby, która odeszła, ale wiemy, że nie widujemy jej, bo wyruszyła na przygodę życia. To takie... Miłe.
Nie jestem zwolenniczką udawania, że śmierć nie istnieje, ale jednocześnie nawet mnie, osobę dorosłą, naprawdę pokrzepia historia pokroju „Kiedy kiedyś, czyli Kasia, Panjan i Pangór". A skoro przynosi ulgę komuś w moim wieku, to jak dobrze musi działać na dzieci, które rozumieją odchodzenie jeszcze mniej niż my?
To druga książeczka od wydawnictwa Słowne Młode, którą przeczytałam, a która porusza ten temat (wcześniej poznałam „Świat według dziadka") i jestem ogromnie wdzięczna za wydawanie właśnie takich tytułów. Są potrzebne. BARDZO. A akurat ten dodatkowo wizualnie naprawdę robi wrażenie. Najwyraźniej znalazłam kolejnego ilustratora, którego karierę muszę śledzić.