“Że lęki? No błagam, a kiedy jest najlepszy moment? Na rzucenie pracy, na pierwsze zdanie książki, którą zawsze chcieliśmy napisać, i na odezwanie się do kogoś, kto nam się podoba? Kiedy wreszcie pojawi się taki układ planet, w którym będziemy bez lęku, z odwagą i szykiem, z gwarancją sukcesu?”
“Memento mori. Pamiętaj o śmierci w każdym momencie życia. Pamiętaj: czas leci, musisz już awansować, zarobić milion, odhaczyć te wszystkie miejsca na świecie. Założyć firmę i pisać poczytnego bloga, bo żeby się wszystko udało, należy niezwłocznie przyspieszyć. Robić rzeczy, bo mamy coraz mniej czasu. Lecz jeśli faktycznie mamy go coraz mniej, jeśli i tak wszyscy umrzemy, jeśli to wszystko i tak się nie liczy, to kto zabronił nam przestać?”
“Losowość wspomnień, które zostają z nami, jest jednocześnie głupia i okrutna.”
“Zaraz, jak to leciało? „Dziecko, chcesz iść na malarstwo? Chcesz później być bezrobotna?” „Wiesz, mnie nie obchodzi, co cię interesuje, to wszystko dla twojego dobra...” „Tyle poświęciliśmy, żeby cię wychować, żebyś wyszła na ludzi...” „Mogłabyś mieć dla mnie trochę szacunku. Robię wszystko, żebyś miała, o czym tylko zamarzysz”. „Uważasz, że inne dzieci tak się odnoszą do swoich rodziców? Co to w ogóle za ton?”
“Piszę do was z miast, gdzie skwer zamieniono w betonowy plac, fabrykę w ruinę, a kino w biedronkę albo lidla. Piszę z miejscowości, z których ostatni pekaes dokądkolwiek odjeżdża o czternastej dwadzieścia, a pierwsze niewielkie centrum handlowe wybudowano przed pięciu laty.”
“Ciężkie zadanie – przyjechałam, by z szacunkiem, ale jednak rozgrzebywać cudze tylko lekko zabliźnione rany, trącać je patykiem przypomnienia, a potem jeszcze raz. Przyjechałam, żeby pytać o najgorsze, najciemniejsze wspomnienia.”
“Prawdę mówiąc, każdy pisarz jest pełen fałszu. Wolałbym, żebyśmy byli pełni parówek w cieście, ale tak nie jest.”
“Mama. Tata. Pierwsze słowa w życiu dziecka. Dwie sylaby, fundamentalne, ale jakieś takie dziwne, nie na serio, za krótkie na ból, jaki ze sobą niosą. Tyle w nich sprzeczności, rozczarowań, a kiedy tylko je wypowiem na głos, już ich nie ma. Jakby bały się zostać na dłużej w powietrzu, jakby lękały się tego, że zostaną usłyszane, więc znikają, żeby nie zostać zapamiętane!”
“Protektorat jest wszystkim, co znacie. Ale kiedy byliśmy bardzo młodzi, mieliśmy szansę zobaczyć, jaki był świat przed Zniewagą. Było w nim piękno wolności. Właściwie to uważam, że to najbardziej idealna forma piękna: być w stanie myśleć swobodnie i być sobą. Ale to piękno, które wymaga ogromnych ofiar.”
“Zrozumcie, kiedy żyje się w czasach postępu, wydaje się, że postęp jest jedyną możliwą drogą. Czy komuś wtedy przyszło do głowy, że wszystko, co osiągnęliśmy, prawa, które zdobywaliśmy z ogromnym wysiłkiem, mogą nam być odebrane, a otwarte umysły ponownie uwięzione?”
“Wojna brutalizuje nas wszystkich, Gabe [...]. Nawet bohaterów.”
“Czy to nie jest tak, że każdy ma taką osobę? Osobę, którą trochę chcesz być, bo ona ma to, czego ty nie masz?”
“Warszawa Centralna. W tym dworcu, wie pani, jest coś specyficznego. Kraków ma swoje brudne galicyjskie formy, Wrocław – poniemiecki sznyt, Gdańsk – wieżyczki, Poznań – jasne przeszklenia... Stolica wita i żegna brudem, cieniami i samotnością.”
“Jeśli coś rzeczywiście okazało się demokratyczne w ramach „organicznej demokracji" generała Franco, była to bieda.”
“Prowadzimy nieustającą walkę przeciw zapomnieniu, które próbuje zamazać przeszłość. ”
“Będziecie jeszcze wielokrotnie zakochiwać się i cierpieć z powodu złamanego serca. Nie da się tego uniknąć. Najważniejsze jednak, by się tego nie bać. Trzeba zrobić w sercu miejsce dla samego siebie. W tym miejscu rośniemy. Stajemy się bardziej sobą.”
“Feminatyw to nie anabolik, jądra się od niego nie kurczą”
“Każdy ma określoną wytrzymałość. Wystarczy napierać i napierać, aż w końcu pęknie. Tyle że czasami napór jest tak duży, iż zamiast pęknięcia następuje wybuch. ”
“Miłość nie uleczy choroby psychicznej.”
“To, co nosi pompatyczną nazwę „szacownego wieku”, każe żyć w atmosferze prostactwa, którą każda oznaka szacunku tylko podkreśla: przynoszą ci laskę, choć o nią nie prosiłaś, podają ci ramię za każdym razem, gdy chcesz zrobić krok, na twój widok od razu zamykają okna, szepczą: „Uwaga, stopień”, jakbyś była ślepa, mówią do ciebie fałszywie radosnym tonem, jakby przewidywali, że jutro umrzesz, i próbowali to przed tobą ukryć.”
“Pamiętaj, że nic nie musisz. Jesteś wolna i w każdej chwili możesz powiedzieć wszystkim: gud baj i gud lak, si ju lejter, aligejter, aliwederczi maj friends.”
“Pani Zo, Zo, Zo, pani Sia, Sia, Sia, pani Zo, pani Sia, pani Zosia męża ma, a ten mąż, mąż, mąż pije wciąż, wciąż, wciąż, trochę wódki, trochę wina i od tego się zaczyna.”
“Puk? Puk? Kto tam? To my. Goście. Smuga czarnego błota na świeżo wypastowanej podłodze. Butelka wódki na stole. Otwarta. Jedna, dwie. Czysta, żytnia, luksusowa. A pod tym białym odświętnym stołem siedziałam ja.”
“Dobro nie może być bronią przeciw opętanym. ”