„Piszę do was zmiast, gdzie skwer zamieniono wbetonowy plac, fabrykę wruinę, akino wbiedronkę albo lidla. Piszę zmiejscowości, zktórych ostatni pekaes dokądkolwiek odjeżdża oczternastej dwadzieścia, apierwsze niewielkie centrum handlowe wybudowano przed pięciu laty. (...) To większość kraju. To tutaj na pytanie, co się stało zzakładem pracy, szkołą, placem, klubem osiedlowym, mieszkańcy odpowiadają: „Już nie ma”. Prowadzą do zarośniętych ruin, budynków, które już właściwie zapomniały oswoim pierwotnym przeznaczeniu. Albo na pusty plac. To tutaj pocięto, amputowano, wypalono do gołej ziemi. To tutaj kazano nam patrzeć, jak nasze życia rozpadają się. Cegła po cegle, kurs autobusu po kursie, szyna po szynie, adres po adresie."
Mam w sobie dużo szacunku do pracy, którą Magdalena Okraska włożyła w stworzenie reportażu o zapomnianych miejscach Polski. Miastach widmach, które tracą mieszkańców, odkąd ich główne fabryki, kopalnie czy inne zakłady zostały zamknięte w czasach transformacji. Cieszę się, że oddała głos rozmówcom i uwzględniła nie tylko ich życie zawodowe, ale również to codzienne w czasach, gdy rzeczywistość przestała być stabilna. Wyniosłam trochę perspektyw z lektury i zwiększyłam swoją świadomość. A jednak.
Całość została napisana jak pod tezę. Brak w niej obiektywności czy dystansu. Nie ma tu opinii ekspertów, którzy daliby szerszą perspektywę....