Oj życie Matyldy to istne szaleństwo. Jest kobietą po trzydziestce i uważa się za mało młodą. Wcześniej była bibliotekarką, ale obecnie spełnia się jako pani detektyw. Narzeka na klientów, którzy nie płacą jej za zlecenia i na zaniedbanie ze strony męża. Można by powiedzieć, że ów mąż nie robi niczego, by naprawić relacje między nimi. Nie denerwuje jej, nie narzeka, nie grymasi na jedzenie i w ogóle to prawie nic nie mówi. Sprawy internetowe tak przesłaniają mu świat, że w ogóle na nic nie zwraca uwagi. Matyldzie jest przykro z tego powodu, tym bardziej, że schudła dziesięć kilogramów i jedyną osobą, która to zauważyła jest mężczyzna z którym nie chce mieć nic wspólnego. Chciałaby mieć jakieś pożycie małżeńskie, ale nawet tego nie posiada. Postanawia porozmawiać na ten temat z adwokatem i dowiedzieć się jak szybko się rozwieść. Następnie przeżywa uwłaczającą przygodę życia w trumnie i nie jest dumna z tego, że tak łatwo dała się wynająć. Kiedy córka wręcz namawia ją na rozwód, Matylda nie pokazuje, że wcześniej sama o tym myślała. Wydaje mi się, że argumenty córki brały się tylko z własnych potrzeb, bo nawet mnie do nich nie przekonała. Wciąż jeszcze nie wiadomo, czy kobieta przyjmie tajemnicze zlecenie? Czy tłusty z wyglądu i ubrań mężczyzna może ją zainteresować? Czego ona tak naprawdę chce, rozwodu czy mężczyzny, który zwyczajnie zobaczy, że ona istnieje?
Przed wami bardzo komiczna książka, która raz sypie sarkazmami, raz czarnym humorem, a niekiedy zwyczajną dawk...