Sprawa Niny Frank jest debiutem literackim autorki. Moim zdaniem dosyć dobrym debiutem. Czemu dosyć dobrym, a nie bardzo dobrym?
Książkę do pewnego momentu czyta się naprawdę szybko i z ogromnym zaciekawieniem. Szczerze mówiąc, byłam mile zaskoczona, że tak właśnie jest, bo pierwsze moje spotkanie z twórczością pani Katarzyny nie należało do udanych. Jednak gdzieś po drodze coś się zepsuło.
Może to wpływ dziwnego wątku z wróżbitami, czy kim oni tam tak właściwie byli? Tak, myślę, że to właśnie to. Jeśli mam być szczera to mi on totalnie nie podszedł. Samo spotkanie z tymi mężczyznami było dziwaczne i mało ciekawe, a potem doszło jeszcze kilka kolejnych absurdalnych wątków z nimi związanych. Nie wiem, co to miało na celu, ale mi się nie podobało i bardzo ujmuje to tej książce.
Kolejnym minusem były na pewno dwa ostatnie rozdziały książki. Ni stąd ni zowąd wyskakuje nam coś, czego nawet nie jestem w stanie określić słowami... Ja po przeczytaniu kilku pierwszych zdań, zwątpiłam czy przypadkiem czegoś nie ominęłam. Autorka na pewno miała coś konkretnego na myśli, pisząc takie, a nie inne zakończenie. Niestety, w moim odczuciu, to psuje całość, wprowadza zamęt w głowie czytelnika i tylko niepotrzebnie go dezorientuje.
Nie podobało mi się również wykreowanie przez panią Katarzynę mordercy. Jak ...