Jestem wielką fanką Małgorzaty Starosty. Moja miłość do jej twórczości zaczęła się od serii „Pruskie baby”, którą z całego serca polecam. Mnóstwo śmiechu z trupem w tle :p. Dzisiejsza recenzja dotyczy nowej książki autorki, „Sprawa lorda Rosewortha”. Miałam ogromną przyjemność przesłuchać tę książkę wcześniej, dzięki dostępowi na platformie Legimi. Strzał w dziesiątkę był wybór lektora, ponieważ głosu użyczył Filip Kosior, dzięki któremu książka zyskała na odbiorze.
„Sprawa lorda Rosewortha” to coś zupełnie innego od tego, co znamy od Małgosi. Czy świetnie się bawiłam? Oczywiście! Zazdroszczę każdemu, kto dopiero będzie czytał lub słuchał tej pozycji. Dla mnie ta książka to zupełnie nowe doświadczenie, które sprawia, że masz ochotę zarwać noc tylko po to, aby poznać zakończenie. Akcja detektywistyczna i bohaterowie z przeszłością w tle, co za tym idzie? Niezły rollercoaster emocjonalny, dzięki któremu osoby przy słabym ciśnieniu mają darmową pomoc w podwyższeniu jego.
Prywatny detektyw Jonathan Harper, stawia czoła zadaniu, które na pierwszy rzut oka wydaje się niemożliwe, ale… Klimat typowy dla powojennej Anglii, gdzie lordowie, lady, dwory, służba – ogólnie cała ta arystokracja, która wiedzie prym na salonach i kręci się w koło wysoko postawionych i zamożnych ludzi zrobiła na mnie ogromne wrażenie ponieważ udowadnia że wszędzie dochodzi o machlojek, kłamstw, chowania pod dywan niewygodnych faktów. W pewnym momencie pogubiłam się w relacja...