Gdyby nie #wyzwanieczytelnicze portalu @lubimyczytac, brzmiące tak: Przeczytam polską książkę wydaną w latach 1945–1989, chyba przez najbliższe lata nie sięgnęłabym po Solaris. Mimo iż świat galaktyki, chociażby za sprawą Projektu Hail Mary nie jest mi już taki straszny, to nadal czuję się w tym świecie obco. Postanowiłam jednak dać sobie szansę na przeżycie wspaniałej przygody, ufając po raz pierwszy @audioteka i zatraciłam się w świat obcej galaktyki za sprawą słuchowiska.
Bohaterem powieści jest psycholog Kris Kelvin, który przybywa z Ziemi na stację badawczą orbitująca wokół planety Solaris, gdzie od dziesięcioleci naukowcy badają tajemniczy ocean pokrywający planetę. To, co miało być rutynowym zadaniem do wykonania, zmienia się w trudną misję. Na stacji dochodzi do niepokojących rzeczy, a jedną z nich jest pojawienie się Harey – kobiety, którą Kris kochał i stracił. Czy Harey jest zjawą? A może jest eksperymentem ze strony obcej inteligencji?
Pierwsze co mi przyszło na myśl po przeczytaniu tej powieści to to, że tak samo, jak każda piosenka tak i każda książka jest o miłości. Mam wrażenie, że wątek miłosny w Solaris ma większe znaczenie, niż się to wydaje na pierwszy rzut oka. Muszę przyznać, że fabuła nie była dla mnie do końca zrozumiała. Nie wiem, jak by mi się, tę powieść czytało, ale cieszę się, że zdecydowałam się przyswoić ją w formie audio, bo Robert Więckiewicz przeprowadził mnie przez historię Krisa w sposób zadowalający. Poza tym słysz...