Trzech mężczyzn czeka pod drzwiami z domofonem. Dziwny moment. Żeby to bardziej uściślić, moment krępujący, niezręczny. – Tez na urodziny Awnera? – pyta jeden z nich, z poszarzałym wąsem, tego, który nacisnął brzęczyk. Ten, co nacisnął, kiwa głową. Kiwa również ten trzeci, wysoki z plastrem na nosie. – Wow! – Was nerwowym ruchem masuje sobie kark. – Jesteście jego przyjaciółmi? (fragment tekstu) Keret potrafi powiedzieć więcej w sześciu akapitach niż większość pisarzy na sześciuset stronach. „People”