Kolejna odsłona Klaudii Bianek, na którą czekałam z niecierpliwością odkąd wiedziałam, że będzie miała premierę 1 lipca! Najnowsza część serii zapoczątkowanej przez „Jedyne takie miejsce”. Bardzo miło i przyjemnie mi się ją czytało, jak wszystkie książki Klaudii. Oczywiście, nie zabrakło znów poważnych nut - tym razem na tapetę bierze Klaudia trudne dzieciństwo, brak zainteresowania matki dziećmi, sponsoring, ubóstwo, patologię i przemoc. Duuuużo tego złego, prawda? Ale i w tym wszystkim, nawet w najgorszej sytuacji w życiu, można trafić na kogoś kto okaże pomocną dłoń. Brzmi trochę jak w bajce o Kopciuszku i coś w tym jest. Ale czy bezinteresownosć i chęć niesienia drugiemu człowiekowi pomocy umarła? Nie sądzę. Klaudia przywraca wiarę w dobro, w ludzi.
To, co mnie nasunęło się w trakcie czytania, to częsty problem braku rozmowy między ludźmi i to, co może z tego wyniknać. Młodzi ludzie mają tendencje do silnych emocji, a co za tym idzie, silnych wzburzeń. Bardzo dobrze widać to na przykładzie młodziutkiej bohaterki tej książki. Z jednej strony mocno doświadczona przez życie, z drugiej - typowa, niedojrzała 18-latka. Choć... w pewnym aspekcie jednak ta dojrzałość w niej jest ... Bardzo trudna dla mnie do określenia postać. Nie do końca mogłam ją polubić, zrozumieć, irytowała mnie. Być może to kwestia właśnie jej dziecinności i zachowania. Zdecydowanie nie będzie to moja ulubiona boha...