Do „Kruka” i „Gorszego” dodaję taką samą opinię, bo to jest jedna powieść. Mogłaby być wydana w dwóch tomach, ale to oznaczałoby wyższą cenę, a dla klienta większe ryzyko, bo jak się powieść nie spodoba, to więcej kasy wywalone w błoto. Poza tym powieści dwutomowe nie mają ceny detalicznej podwójnej; bardziej opłaca się wydać dwie osobne książki. I coś takiego zrobił Piotr Górski. W najciekawszym momencie przerwał powieść, a resztę, ciąg dalszy, wydał jako nową książkę. Powinny istnieć jakieś granice, ale w Polsce, od kilkudziesięciu lat, widocznie nie istnieją.
Sławomir Kruk to dziwaczny komisarz policji. Mimo znajomości z przełożonym utrzymuje się w firmie, choć powinien z niej wylecieć dyscyplinarnie i trafić do więzienia za znęcanie się nad ludźmi i wymuszanie zeznań biciem.
W części pierwszej, czyli w „Kruku” Kruk zajmuje się zabójstwem historyka, Stefana Rakowieckiego. Dochodzenie prowadzi pod nadzorem młodej, ustosunkowanej prokuratorki, Marty Krynickiej. Z czasem okazuje się, że trupów jest więcej, pojawiają się powiązania ze zorganizowaną przestępczością w żałosnym polskim wydaniu.
Pod koniec „Kruka” prokuratorka Marta Krynicka zostaje aresztowana, jako podejrzana o zastrzelenie Alberta Adamiaka. Krynicka, już z aresztu, dzwoni do komisarza Kruka z prośbą o pomoc. Kruk odwiedza ją w areszcie kilkadziesiąt godzin później, ale… Ale to już jest inna książka, pod tytułem „Gorszy”. Komedia po prostu.
...