"Dzień gniewu" Bartosza Szczygielskiego przeczytałam dosłownie na jeden raz, i dziękuję Mojrom, że do lektury zabrałam się właśnie w niedzielę 😉 Zdecydowanie jest to pozycja, która trzyma w swoich szponach do samiutkiego końca, nie pozwalając po drodze za długo złapać spokojniejszego oddechu. Dzieje się tu dużo, jest intensywnie, zupełnie nieszablonowo, przerażająco i fascynująco zarazem.
Autor sięga po intrygujące wątki, sprawiające, że akcja staje się coraz bardziej tajemnicza, mroczna i pełna pozornych niejasności, iluzorycznych o tyle, że pod koniec złożą się one w zaskakującą całość. Wartkie dzianie, częste zmiany perspektywy, podkręcające dynamikę powieści, oraz charakterystyczni, pełnokrwiści bohaterowie dopełniają całości.
Powieść zaczyna się od ataku terrorystycznego w warszawskim centrum handlowym. Rozpędzony samochód wbija się w tłum, kilka osób ginie, a jedna z poszkodowanych, nie pamięta niczego. Kim jest Liliana i dlaczego ktoś podejmuje się w szpitalu próby jej zabójstwa?
Sprawę przejmuje policjant Krystian Betel, w jej rozwikłaniu pomaga mu intrygująca przyjaciółka, Joanna. Jej wyjątkowość opiera się między innymi na aspekcie specyficznego związku zawodowego jaki łączy ją z młodszym aspirantem. Usługi Joanny są dosyć niespotykane (nie, to nic zdrożnego 🤭), ale skuteczne i w śledztwie dziewczyna świetnie się sprawdza.
Podjęty przez Krystiana trop zaprowa...