Jak na każdą książkę Cobena, tak i na tę czekałam z niecierpliwością. Gdy więc dotarła, szybko do niej usiadałam. I zaczyna się naprawdę intrygująco. Odnaleziony w lesie tajemniczy chłopiec, który nie pamięta jak się nazywa i ile czasu spędził w dziczy, wzbudza ciekawość tak społeczeństwa jak i moją. Jednak jakież było moje zaskoczenie, gdy mimo sugestywnego tytułu, nie o tym jest ta historia!
Owszem, głównym bohaterem jest właśnie Wilde, tytułowy „chłopiec z lasu”, jednak to już dorosły mężczyzna, a fabuła powieści idzie w zupełnie innym kierunku. Zostaje on zaangażowany do odnalezienia zaginionej nastolatki, dręczonej przez rówieśników. I mimo, iż sprawa szybko się wyjaśnia, okazując elementem gry w wyzwanie, wkrótce dochodzi do kolejnych zaginięć i tym razem z pewnością nie jest to żart nastolatków.
Równolegle toczy się wątek polityczny, zaciekła walka na wysokich szczeblach i związana z nią afera taśmowa. Czy może mieć cokolwiek wspólnego z zaginięciami?
Po lekturze czułam pewien przesyt – ilością wątków, które pojawiają się w powieści wprowadzając element chaosu, i pewien niedosyt wynikający z braku odpowiedzi na niektóre pytania. Wartka akcja jednak nie pozwala odetchnąć, a wyrazista postać Hester, znanej adwokatki dodaje smaku opowieści.
Kończy się, jak zwykle u Cobena, zaskakująco. I jak zawsze pojawia się jeszcze bardziej szokująca dogrywka, która ostatecznie wywołuje uśmiech na ...