Avatar @ziellona

Ziellona & Wonder

@ziellona
Bibliotekarz
64 obserwujących. 73 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
64 obserwujących.
73 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około 6 godzin temu.
niedziela, 27 grudnia 2020

Adopcja psa - wiesz na co się decydujesz

Nie mogę adoptować psa - nie mam warunków. - mówiłam.
I miałam rację. Nie miałam warunków.
Aż w końcu pies zadecydował za mnie - po prostu się znalazł. taką decyzję podjęła za mnie Szekla 16 lat temu. I taką samą teraz Klucha. Zostałam postawiona pod ścianą i warunki musiały się znaleźć. Ale... nie każdy ma taka możliwość i nie możemy odsądzać innych od czci i wiary, że nie chcą adoptować czy przygarnąć psa.
I zaraz Wam to wyłuszczę. Jak zwykle ja - na przykładach. Zapewne więc nie wyczerpię tematu.

1) Pies starszy - zawsze chciałam pomagać. Mam to gdzieś w genach. Chciałam przygarnąć starszego kundelka, bez szansy na dom, żeby przynajmniej miał ciepło na koniec życia. (idea piękna, prawda?)
ale:
- mieszkam na 4 piętrze bez windy. Pies starszy w większości przypadków będzie miał problem z chodzeniem. Albo teraz, albo za chwilę. - moje mieszkanie nie nadaje się nawet na dom tymczasowy dla staruszka
- pies starszy zazwyczaj choruje. Do lecznicy nie mam daleko, (wybitnie dobrej), ale pracując po 10 h dziennie - na szczęście zdalnie - nie mogę zagwarantować psu, że będę miała czas na bieganie do weta w godzinach otwarcia lecznicy - mieszkam sama i nikt mnie w tym nie zastąpi
ale:
- wyobraźmy sobie, ze mieszkam z rodziną (dzieci w pakiecie), ma mnie kto zastąpić i nawet wynieść psa na 4 piętro. I dzieci, które psa pokochają, musza się od razu zmierzyć z jego chorobą i szybkim odejściem. - tu pytanie w jakim wieku te dzieci są, ale to też trzeba wziąć pod uwagę.

Szekla lat 15. Juz nie chodze na długie spacery

2) Pies kilkuletni ma traumy. Choćby nie wiem co. Traumy, przyzwyczajenia, swoje widzimisię.
Tu, zanim adoptujemy, koniecznie musimy zapoznać go z całym potencjalnym stadem. Jak również warto się zapoznać z tzw. historią psa.

- jeżeli mamy małe dzieci nie możemy wziąć psa, który dzieci nie lubi. Nie możemy też wziać psa, który nerwowo reaguje na dotyk (bo kto powstrzyma dziecko przed ciągnięciem za uszy czy ogon). Nerwowo oznacza łapanie zębami lub gryzienie. Jeśli te dzieci są już podrośnięte, to można próbować. Ale wtedy przed adopcją konieczne jest kilkukrotne zapoznanie obu części nowego stada.
Ale, ale...
jest taka rodzina (moich znajomych) którzy wzięli przybłędę o nieznanej przeszłości, mając dwójkę dzieci (rok i trzy lata). Pojechali po niego, pokazali młodemu piesa... I jakoś tak wyszło, że Ciastek jest u nich i nie ma lepszego wujka dla dzieciaków niż ten pies.

Z neta - https://matkaprezesa.pl/2017/04/pies-i-niemowle.html

Jest taka rodzina (mojego szefa notabene) mała dziewczynka lat 3 bodaj i pies po przejściach wzięty ze schroniska. Mała usiłuje wejść na psa, wyrwać mu uszy, sprawdzić czy ma zęby - normalne :) a pies się wyraźnie boi, odsuwa i czasem wyszczerzy zębiska. Szczerze mówiąc - nie zdecydowałabym się na adopcję psa z traumami przy tak małym dziecku, ale... radzą sobie świetnie. behawiorystka działa, rodzice pilnują i jest więcej niż super. Istnieją tak razem już kilka miesięcy - co wskazuje na to, że nic poważnego stać się nie powinno.
Niemniej jednak: chodzi o to, żeby sobie zdawać sprawę i chciec nad nimi pracować.


to tez z neta - ale podobna rzecz widzialam na wlasne oczy - https://miauhau.pl/czytelnia/male-dzieci-i-ich-duze-psy.html

- jezeli ma się inne zwierzęta - pamiętajmy, że to podstawowe stado jest. To nasze zwirze akceptują nasz wybór lub nie. Przykład drastyczny nieco, ale Rumun miał kolegę z kojca, Miska. Duży, piękny pies. Razem zostali zabrani od nieodpowiedzialnego właściciela. Po wzięciu Rumuna, postanowiliśmy pojechać po Miśka. Decyzja bardzo ludzka - dwóch kumpli powinno być razem.
Aha, tylko że wprowadziliśmy bezbłędnie działające stado dwóch młodych samców, do działającego stada dwóch starszych suk (Trufla i Szekla). To był błąd. W efekcie rzucenia piłeczki dla Trufli (błąd taty, doświadczonego właściciela psów), Rumun z Miśkiem po prostu się na Truflę rzucili i lekko ją poharatali.
Misiek w tym stadzie był prowodyrem, a wykonawca chuligańskich wyskoków był Rumun. Ze ściśniętym sercem musieliśmy chłopaków oddać. Na szczęście mama została przekonana, aby dać Rumkowi jeszcze jedną szansę (chwalić i wielbić behawiorystę, pana Arka, ze schroniska). W pojedynkę już nie chacharzył. Skończyło się dobrze, bo na Misia czekał drugi dom, wiec wyrzuty sumienia trwały krótko, ale jednak...
To się nie powinno było zdarzyć w domu, w którym psy były od zawsze. W domu, który jest obłożony literaturą behawiorystyczną. W domu, w którym Alfa, czyli tata moj, każdego psa potrafił idealnie wychować. Ale się zdarzyło.

- a co z kotami? szczurami, waranami? - to samo. Dokładnie to samo. Jest o tyle łatwiej, że koty, szczury i warany można spacyfikować na moment wprowadzania psa nowego do domu.
Trufla goni koty - tak dla gonienia, ale jednak szczeka przy tym strasznie. Zatem, gdybyśmy wzięli taką Truflę, to zanim byśmy sprawdzili jak kot się do niej ustosunkowuje, to... moglibyśmy mieć dewastację mieszkania. Nie mówię - nie bierzcie. Mówię - przemyślcie i się przygotujcie na inwazję obcych :)
A kiedy ta sama Trufla do nasz przyszła (miała wtedy 3,5 miesiąca), to na miejscu była już wolnochodząca szczurzyca Zenia. Zenia była wielkości pyska Trufli. I kto rządził w stadzie? Zenia. Jakoś magicznie ustawiły to między sobą. Ale zrobiły to poza nami, bo powinnam była zdawać sobie sprawę z tego, że jak Trufla kłapnie zębami, to Zeni może łepek odgryźć. Bo technicznie to było możliwe.

3) Szczeniak ma zęby :) - i ich używa. Nagminnie i notorycznie. A to na naszych nogach, a to na faflach kolegów ze stada, a to na futrynie drzwiowej. Czy innych rzeczach, które wydawało nam się, że sa zabezpieczone. Właśnie - wydawało nam się.
Musimy się z tym liczyć, bo inaczej dostaniemy rozstroju nerwowego i będziemy się wyładowywać na psie. A to nie jego wina, ze jest dzieciakiem.
Był przykład, dość niedawno, rodziny, która zgodnie twierdziła że znają konsekwencje posiadania szczeniaka. N drugi dzień po adopcji oddali tego "potwora" bo zgryzł framugę.
Niestety - ze stratami materialnymi trzeba się liczyć. Moj pies wczoraj dopadł jakoś mojego czytnika. Choć wydawało mi się, ze go schowałam wystarczająco. Czytnik ma aktualnie nadgryzione rogi oprawki.
Zrobiła to w nocy. Kiedy spałam. Bo kiedy czuwam :) to cokolwiek mój pies chwyci w zęby nieswojego, to mu to odbieram i w zamian daję jedną z licznych zabawek. Z braku zabawek - kawałek drewienka i już sprawa jest załatwiona. Ale jak widać po moim czytniku :) - nie zawsze :)

Szekla w fazie gryzienia wszystkiego - lącznie z faflami Setki

Choćbyście nie wiem jak pedantyczni byli (przyznaję - ja nie jestem) to i tak szczeniak znajdzie to o czym nie mieliście pojęcia, że istnieje. I zgryzie.
Klucha w ostatnim tygodniu znalazła
- zgniłe jabłko (litości! Skąd? w domu??)
- szpilkę (fakt, mama szyje, ale odsprzątała dom na kolanach zanim Klucha doń weszła, wydłubując ze szpar wszystko. Ale Klucha zrobiła to dokładniej.
- magnesik, który wypadł z jakiegoś urządzenia miliony lat świetlnych temu i gdzies cos...
Nie zainteresowała się natomiast kablem do pieca (który został odpowiednio zabezpieczony), butami, dywanem. Niczym, czego byliśmy pewni, ze wzbudzi zainteresowanie. A tym, o czym nie mieliśmy pojęcia, że istnieje... zainteresowała się. A jakże.

No to powiedzmy, że wiek psa mamy już ogarnięty. Już wiemy czy chcemy małą piranię, czy statecznego staruszka. Czy coś wiekowo pośrodku. Wszyscy w rodzinie znają swoje obowiązki względem psa i kazdy z uśmiechem na ustach się na to godzi.

No to jedzmy dalej\:
Pies duży, mały czy średni?
Ja chciałam małego, maksymalnie do połowy łydki. Bo, powtórzę: 4 piętro bez windy, mieszkam sama (kto mi wyprowadzi potężnego bernardyna?) Istnieje spora szansa, że będę zmieniac pracę (i możliwe ze miejsce pobytu też - i kto wynajmie mieszkanie dla bernardyna i dodatku? I tak dalej, i tak dalej.
Poza tym, znam swoje umiejętności wychowawcze (jakieś tam mam, ale bez szału - raczej rozpuszczę, niż wychowam - i zdaję sobie z tego sprawę.) Jak będzie niewychowany kundel to łydki to nic nikomu się nie stanie. Ale niewychowany potwór z piekła rodem wielkości potężnej - aaaa to już jest kłopocik. I to dużego kalibru.

Średni pies, w miarę aktywny, w założeniu miał ze mną chodzić po górach (dla dużego musiałabym nosić tony żarcia, a jestem raczej słabą kobietą - stąd miał być pies raczej mniejszy.


Prawdopodobnie z wielkich planów i przemyśleń nic nie wyjdzie, bo ta moja klucha jest co prawda niewielka, ale istnieje spore prawdopodobieństwo, że po operacji (o czym za chwilę) ruszy z kopyta i dorośnie do rozmiarów co najmniej Rumuna.
Bo obojętne co ci mówią ... "to będzie pies mały, średni, maksymalnie do łydki, duzy, bardzo duzy... itd" kiedy bierzesz kundla szczeniaka... nie masz pojęcia co otrzymasz. kazdy szczeniak na drugie imię powinien mieć teletombola.

Mimo wszystko - dobrze znać swoje oczekiwania, możliwości i predyspozycje - a co będzie to będzie :) i z wyborem losu się pogodzić, a nie oddawać wybór losu z powrotem do schroniska.
Lepiej nie adoptuj, jeśli liczysz się z możliwością oddania psa.


wilk na kaczych łapach


No i ostatnia kwestia - weterynarze i opieka nad psem:
Póki jest pies młody i zdrowy, koszty utrzymania ograniczają się do jedzenia, smakuszków i wizyt kontrolnych. Im pies starszy tym więcej wizyt wchodzi w grę. I to kosztuje. Musimy sobie z tego zdawac sprawę.
Czasem też pewne wady wrodzone wychodzą na jaw bardzo szybko - jak u mojej Kluchy.
Ona akurat ma coś co występuje u 0,5% psów - przewód przetrwały botalla. Jednakże bez operacji przeżyje może pół roku, może rok. Ergo - operacja jest konieczna.
Stać mnie - fajnie. Nie stać mnie - niefajnie. Skażę psa na powolne odchodzenie w męczarniach?
Są fundacje, są zbiórki na pomagam itd, jest mnóstwo możliwości - tylko trzeba chcieć.

I do tego się ostatniego zdania sprowadza się cały post - Trzeba chcieć

Bo trzeba chcieć dostosować swój tryb życia do posiadania psa


Bo trzeba chcieć wychować równolegle psa i dzieci


Bo trzeba chcieć przyznać że szczeniak dla osoby w wieku 70+ to za dużo


Bo trzeba chcieć spróbować walczyć z psimi traumami spokojem i cierpliwością



I jeśli ktoś z Was nie czuje się na siłach, to odpuście sobie psa z wielkimi traumami. Psa lękliwego, czy agresywnego - to wszystko można wyprowadzić, ale trzeba chcieć (czyli: czuć się na siłach - całym stadem )

Dlatego ja - jedna z największych kanapowych psiar kanapy - nie mam warunków (wewnętrznych) na dużego psa. Nie mam warunków na psa lękliwego i wycofanego (bo egoistycznie pragnę aby pies mnie kochał i się do mnie tulił) nie mam warunków na psa agresywnego lub próbującego dominować (bo dam się zdominować, a to błąd powazny w skutkach) nie mam warunków (zewnętrznych, mieszkaniowych ) na psa staruszka....
itd
itd
itd

A jeśli zdecydujecie się nie adoptować tylko kupić konkretnego psa z konkretnej rasy. To też dobrze. Bo jak ich nikt nie kupi to zasilą szeregi bezdomniaków, tylko że rasowych. To nie jest żaden grzech.
Tylko zanim kupicie, prośba ode mnie - sprawdźcie hodowlę.
Przy czym jak kupicie psa, to i tak nie pozbędziecie się problemu zgryzionych kapci i framugi.

Ponoć Pascal kiedyś powiedział
Kup sobie psa. To jedyna metoda, aby zdobyć miłość za pieniądze.

Jeśli "kup" zamienimy na "psygarnij".... to pies, tak jak dziecko, kosztuje. Kosztuje pieniądze, nerwy, czas, wyrzeczenia...
Ale to tak jak z dziećmi - mój mądry ojciec powiedział kiedyś, że posiadanie dzieci jest nieopłacalne (na logikę - prawda) że gdyby nie my dwie, to miałby we własnym garażu dwa mercedesy (mój foch trwał ponad miesiąc...), - po przemyśleniu jednak zgadzam się w pełni. Nieopłacalne.
Również nieopłacalne jest posiadanie psa. A już trzech na pewno.
A ja, jak Klucha dorośnie, rozglądać się będę za czwartym.

KONIEC.

PS. Post niespójny i pisany kawałkami, bo wampir zwany piranią mocno mi utrudniał popełnianie tej twórczości.

spi. Jest spokoj. Chwilowy

#szczeniak#adopcja#psiemyslenia
× 12
Komentarze
@Airain
@Airain · prawie 4 lata temu
Mądrość płynie z ust twoich. Niestety, ale z kilku powyższych powodów nie mam psa. To poważna decyzja i odpowiedzialność - i odpowiedzialnie zdecydowałam, że nie mam warunków, choć rozczulenie mnie ściska na widok tego czarnego noska na ostatnim zdjęciu. Pirania i rozrabiaka, ale słodziak, prawda? :)
× 3
@ziellona
@ziellona · prawie 4 lata temu
Jak śpi :) Pewnie ze słodziak. Szczegolnie jak o czwartej rano wskakuje mi do łozka. potuli się przez chwilę, a potem stwierdza, ze ona się wyspała, to ja też już nie powinnam spać. Nie chcesz widzieć moich zapazurzonych łydek :)
Pewnie, że jest cudna. Zresztą... co ja mówię. Wsszystkie moje piesy były i są cudne i fantastyczne. I każdy inny.

Rozsądek i odpowiedzialność to straszna rzecz. Przez rok byłam rozsądna i odpowiedzialna. I się złamałam :) rozsądek poszedł się paść. Ale mam tą przewagę, że już dawno jestesmy rodzinnie umowieni, że jeżeli kogokolwiek z nas zabraknie to psy nasze (rodzinne) będą zaopiekowane jak należy. Jak rodzice adoptowali Rumuna to ojciec zapytał nas (dorosłych kwok) czy zaopiekujemy się Rumunem, jak jego zabraknie. Dostał co prawda opieprz od nas że jak on śmie nas o coś takiego pytac, ale... to właśnie też było odpowiedzialne.

No i cholera... nie potrafię żyć bez czworonoga. To z kolei moja trauma.
× 4
@ziellona
@ziellona · prawie 4 lata temu
I jeszcze jedno rzekne...
W Sandomierzu spotkałam przefantastyczną kobietę z dwoma psami i kotem. Drugi kot poszedł za nimi na spacer. I ta kobieta powiedziała mi tak:
- kiedy nadejdzie ten czas, pies się pojawi. Pies, kot, swinka morska. Co to znaczy ten czas? Po prostu ten czas ...
czyli przerabiając na język mojego przyjaciela, Marcina "Nic na siłę wszystko młotkiem":)
× 2
@Tanashiri
@Tanashiri · prawie 4 lata temu
Tak, pies i dziecko to nie zawsze jest odpowiednie połączenie. Choć znów z drugiej strony muszę powiedzieć, że psy mają niesamowitą intuicję i ogromne pokłady inteligencji i często są też opiekunami dzieci. Ja patrzę przez pryzmat dzieci, bo mam ich sztuk dwie i nigdy nie dałabym domu zwierzakowi, gdybym widziała niebezpieczeństwo w nim dla moich synów. U nas Suczilla też jest znajdą, ale od szczeniaka. Dzieci lubią ją a ona dzieci, póki jest jeszcze szalona gania się z nimi po łące :)
Nigdy nikogo nie ugryzła, nie podrapała, nie lubiła się tak bawić :)
× 1
@laura.kasprzyk23
@laura.kasprzyk23 · prawie 4 lata temu
Mega wpis, brawa dla Ciebie. Niestety ja nie nie mogę mieć psa, raz że nie mam warunków a dwa jestem uczulona od małości na sierść psa. Jednak wspieram i działam zawsze pomagając i dokładając od siebie np; wsparcie w schronisku zawsze na zimę zawożę do schroniska pełno rzeczy dla zwierzaków. Również jak napotkam jakieś bezdomnego psiaka, pójdę i kupię mu coś do jedzenia. Serduszko mam cały czas dla tych super zwierzaków.
× 1
@ziellona
@ziellona · prawie 4 lata temu
właśnie - nie zawsze można mieć zwierzaka, ale jak jest zwyczajnie dobrym człowiekiem to zawsze można pomóc - jak Ty. i im więcej takich osób, tym bardziej świadomość prozwierzęca rośnie.
× 1

Archiwum

© 2007 - 2024 nakanapie.pl