Tego się właśnie boisz, Stephen?
Wkurzyło Was kiedyś to, że autor źle potraktował Waszego ulubionego bohatera? Chyba większość z nas przeżyła coś takiego, ale raczej pozostaliśmy przy rzuceniu kilku obraźliwych słów pod adresem autora. Problem pojawia się wtedy, kiedy bardzo wkurzony czytelnik postanawia załatwić sprawę w sposób bardziej brutalny, na przykład strzelając głupiemu autorowi w łeb.
Paul Sheldon, mimo uśmiercenia Misery (dla niewtajemniczonych - głównej bohaterki swoich książek), miał więcej szczęścia niż John Rothstein, którego mózg skończył jako rozbryzgana na tapecie breja i to za dużo lżejsze przewinienie. On w trzeciej części po prostu sprzedał Jimmy'ego Golda (a może kazał mu dorosnąć, kto wie). Dla Morrisa Bellamy’ego, ogromnego fana zbuntowanej wersji Jimmy'ego Golda, takie zakończenie było nie do przyjęcia. Tak właśnie doszło do tego, że Morris Bellamy pewnej nocy znalazł się w sypialni Johna Rothsteina, aby w bardzo dobitny sposób wyrazić swoją dezaprobatę, a gdy dezaprobata spływała z tapety w formie krwistej owsianki, oddalił się z zawartością sejfu pisarza – kasą i nieopublikowanymi rękopisami. A to dopiero początek tej historii.
Wiecie co? Zazdroszczę Morrisowi Bellamy’emu tak wielkiego zaangażowania w literaturę. Chciałabym kiedyś poczuć coś równie intensywnego.