"Po raz kolejny w swoim życiu zrobił coś złego. Znowu poddał się impulsowi i zaatakował. I podobnie jak wtedy nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia."
To był krótki moment, impuls, chwila. Opamiętanie przyszło zbyt późno, wraz ze świadomością nieodwracalności czynu. Jednak obudził w nim żądzę o której istnieniu nie miał pojęcia. Zawładnęła umysłem, każdą myślą, duszą. Trudno ją ugasić, trudno zapomnieć. Zło w najczystszej postaci…
Na tle ponurej i szarej podwrocławskiej wsi lat 80. obserwujemy ludzkie tragedie i dramaty, ale przede wszystkim śledztwo, które mobilizuje miejscową milicję. Zaginięcie młodej dziewczyny budzi wiele wątpliwości, a jedynie porucznik Adam Kozłowski nie wierzy w pomyślne rozwiązanie sprawy. Jego przypuszczenia potwierdzają się w momencie odnalezienia ciała. Jest i druga perspektywa – sprawcy. Znamy jego tożsamość, odczuwamy jego początkowy popłoch i strach przed zdemaskowaniem. Jednak okoliczności sprawiają, że zaczyna czuć się bezkarny i pewny siebie. Te uczucia umacniają się na przestrzeni lat, bywają bardzo zgubne.
Kościelny przypomina, że do zła zdolni są zwyczajni ludzie i często wynika ono z pokusy lub konkretnej sytuacji. Czasem nie wymaga od nas żadnych czynów, bo wystarczy nic nie robić, odwracać wzrok, gdy komuś obok dzieje się krzywda. Zastanawiałam się, czy zło ma jakieś granice, bo w tej opowieści przekraczane były wszystkie. Wnikliwi...