Z Karoliną Wilczyńską jednak nie jest mi po drodze. To moje drugie podejście do prozy autorki i niestety równie nieudane jak pierwsze. Pani Karolina próbuje pisać o rzeczach ważnych i chwała jej za to, niestety próbować nie znaczy umieć. Ważne tematy, takie jak konflikt pokoleń, problemy matka-córka, niezdolność do komunikacji w rodzinie, próby samobójcze nastolatków, itp., powinny wzbudzać w czytelniku emocje, jakiekolwiek, choćby negatywne. Tu nie ma nic. Płasko, banalnie, infantylnie. Lubię książki obyczajowe, często po nie sięgam, ale nie lubię, jak traktuje się mnie, czytelnika, niepoważnie. Chciałabym z takiej lektury coś wynieść dla siebie, może nawet odnaleźć cząstkę mnie samej w bohaterach. Z tej książki nie wyniosłam nic, oprócz przekonania, że trzeciej szansy autorce już nie dam. Szkoda mojego czasu, oczu i pieniędzy.
„Zaplątana miłość” to pierwsza część cyklu „Stacja Jagodno” (części jest 11!!!). O czym traktuje? Schemat: samotna matka, córka nastolatka, nie dogadują się, wieczne konflikty, matka non stop w pracy, bo utrzymać dom trzeba. Tamara (matka), specjalistka od PR prowadzi kampanię wyborczą klienta i trafia do Jagodna, poznaje starszą Panią, zaprzyjaźnia się z nią, traktuje jak członka rodziny, przywozi ze sobą Marysię (córkę) i tak dalej i tym podobne.
Jak powiedziałam: schemat, kalka z wielu tego typu obyczajówek. Nic nowego, nic odkrywczego, nic emocjonującego. Po kilkunastu stronach już wiedziałam jak się ws...