Jak miło było wrócić do bohaterów z części pierwszej. Już na wstępie nie mamy takiego jakby początku od którego można zacząć opowieść, tylko wydarzenia biegną dalszym ciągiem. I pierwsza strona już rozpoczyna się nieco smutnie, bo Nastka nie potrafi się skupić na niczym, gdyż wciąż w głowie ma chorobę mamy. My wiemy i jej przyjaciółki też, że na świecie ma tylko ją. Niby czują się odsunięte od niej, bo nadal nie powiedziała im, że jej mama jest śmiertelnie chora, tylko same do tego doszły, a raczej jedna przekazała drugiej. Bardzo chcą jej pomóc, gdyż widzą, że jej chłopak nie bardzo przejmuje się stanem zdrowia jej matki. Wciąż ma pretensje, że nie mianowała go swoim współwłaścicielem restauracji, tylko kogoś innego. Jest nim bardzo dobry kucharz, który wyłożył dużą sumę pieniędzy, by lokal przetrwał, ale do chłopaka Nastki to nie dociera. Miałam wrażenie, że każdy z książki widzi więcej niż sama Nastka. Jej brakowało wsparcia, pomocy ze strony bliskich, gdyż to wrażliwa kobieta, która nie potrafi myśleć o sobie, tylko o innych. Jej miłość do matki potrafiła wzruszyć. Być może fakt, że nie potrafiła rozmawiać o jej chorobie sprawiał, że gubiła się we własnym świecie. Współwłaściciel restauracji starał się pokrzepić ją rozmową i dobrym jedzeniem, które testowali, by zobaczyć co smakowało by innym. Niby zbywała go często i udawała jak mogła, że jest szczęśliwa, to jednak on wcale jej nie wierzył. Widzimy też perspektywę jej matki, która bez leków nie potrafi funkcjonować....