Dla niewtajemniczonych na wstępie zaznaczę, że „Układanka” to pierwsza część z Andreą Oliver. Czy mi przypadła do gustu? Oczywiście! Od dłuższego już czasu nie odczuwałam niepokoju w trakcie czytania kryminału bądź thrilleru. Nie przygryzałam kciuka i mój żołądek z nerwów nie wywracał się na drugą stronę. Czym to było spowodowane? Nie potrafię odpowiedzieć na powyższe pytania, jednak owe objawy, które wyżej wymieniałam spowodowała proza Karin Slaughter z dwoma liniami czasowymi, gdzie główną rolę odgrywają dwie kobiety spokrewnione ze sobą.
Banalnie zaczynająca się historia matki -Laury i córki Andrei, które umówiły się na lunch w restauracji. Laura jest po trzyletniej walce z rakiem piersi a od tego czasu jej córka opiekuje się nią, wcześniej porzucając swoje dotychczasowe życie w NYC.
W takcie rozmowy Laury z pewną wdzięczną pacjentką i jej córką padają strzały. Rozmówczynie laury zostają zabite. {p chwili do środka wparował młody mężczyzna, który był sprawcą zamachu. Zobaczywszy Andreę zażądał aby go zabiła, jeśli nie to on zabije właśnie ją. Andrea nie spełniła jego żądań ten zamachnął się na nią nożem ale wtedy do akcji wkroczyła Laura aby obronić swoje dziecko. W wyniku jej działań młody mężczyzna poniósł śmierć.
Laura została okrzyknięta „maszyną do zabijania”. I to wydarzenie zapoczątkowało ciąg zdarzeń, przez które Andrea zmuszona została do ucieczki i zadawania sobie mnóstwa pytań o to kim faktycznie jest jej matka. Czy zwykła Pani...