„To już jest koniec, nie ma już nic,
Jesteśmy wolni, możemy iść.
To już jest koniec, możemy iść,
Jesteśmy wolni, bo nie ma już nic”.
Fatum, los, przeznaczenie - tyle zachodu, żeby to się wszystko tak po prostu skończyło.
Drogi Lwiątka z Cintry i Białego Wilka w końcu przecinają się. Ucierpi na tym sporo ludzi (chociaż tego to się akurat można było domyślić, nie po to tyle to trwało, żeby się udało po dobroci). Muszę przyznać, że piętnaście lat temu bardziej mi się podobała cała saga, teraz momentami byłam już znudzona, a najbardziej żałowałam, że nie jestem już w stanie wykrzesać z siebie tamtego zachwytu. Nie zmienia to jednak faktu, że Saga o Wiedźminie jest warta przeczytania.
W międzyczasie obejrzałam serial na Netfliksie, bo już nie mogłam się doczekać, i przyznaję, że mi się bardzo podobał. Z niecierpliwością czekam na nadchodzący drugi sezon. „Wiedźmin” zasłużył na porządniejszą ekranizację, chociaż do Michała Żebrowskiego w tlenionych kudłach też mam pewien sentyment :)