Pani Jeziora, zamykająca pięcioksiąg o Wiedźminie, pozostawia mieszane uczucia i niestety dla mnie jest najsłabszym tomem sagi. Choć Sapkowski na pewno nie stracił swojego kunsztu w tworzeniu fascynujących postaci czy w dialogach pełnych błyskotliwych wymian, całość sprawia wrażenie rozwleczonej i często zbyt chaotycznej, aby skutecznie zamknąć wszystkie kluczowe wątki, które czytelnicy śledzili od pierwszych tomów. Chociaż rozumiem intencje autora, by skupić się na ostatecznej przemianie Ciri i przedstawić jej pełną historii drogę, uważam, że przesunięcie uwagi od Geralta na Ciri wyszło książce na niekorzyść.
W Pani Jeziora Sapkowski stosuje wielowątkową, rozbudowaną narrację, która, zamiast angażować, czasami nuży. W moim odczuciu kulminacja tej historii cierpi na nadmiar dygresji i epizodów, które niczego nie wnoszą do głównej opowieści. Bitwa pod Brenną, choć dobrze napisana, momentami ciągnie się w nieskończoność i, o ile przyjemność czytania o detalach samej walki bywa satysfakcjonująca, to w szerszym kontekście wydaje się jedynie rozwlekaniem fabuły. Przytłaczająca liczba postaci, które pojawiają się nagle tylko po to, by zaraz zniknąć, sprawia, że czytelnik zaczyna się gubić, kto jest kim i jaką rolę pełni w historii. Taki natłok informacji często wybija z rytmu i, moim zdaniem, powoduje, że napięcie – tak ważne w ostatnich tomach – niestety ginie.
Podobnie przesadnie rozbudowane są wątki podróży Ciri między różnymi światami, które, choć w zamyśle mają pokazać jej zmagania z przeznaczeniem, stają się po prostu monotonne. Niekończące się przeskoki między czasem i miejscem, brak wyraźnych kierunków fabularnych i wyjaśnienia wątków sprawiają, że ten tom jest jakby pozbawiony wewnętrznej spójności. Odniosłem wrażenie, że książka mogłaby być znacznie krótsza i nie straciłaby na jakości – wiele rozdziałów mogłoby zostać skróconych, a historia wciąż miałaby swoją siłę oddziaływania.
Mam też zastrzeżenia co do samego zakończenia. Po tak długiej podróży z bohaterami oczekiwałem bardziej wyrazistego i satysfakcjonującego rozwiązania ich losów. Tymczasem Sapkowski zdecydował się na otwarte zakończenie, które pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi, a liczne wątki, w tym także losy Geralta, wydają się potraktowane po macoszemu. Sceny zamykające opowieść, choć zrealizowane w typowym dla autora stylu – melancholijnym, pełnym goryczy – nie były wystarczająco mocne, by domknąć sagę, która miała tak wiele momentów wzlotów i upadków.
Na plus pozostaje jednak styl Sapkowskiego, który, mimo moich zastrzeżeń co do fabuły, nadal jest godny podziwu. Jego talent do tworzenia wielowymiarowych postaci, jego lekkość pióra w dialogach oraz umiejętność oddawania skomplikowanych relacji między postaciami są tym, co zawsze wyróżniało jego twórczość. Z pewnością nie brakuje tu świetnych scen i momentów, które wciągają i intrygują, choć giną one czasami w chaosie nadmiaru pobocznych wątków. Po Pani Jeziora pozostaje jednak pewien niedosyt, a całość wydaje się zamknięciem mniej efektownym, niż można by sobie życzyć.
Ostatecznie przyznaję, że po tak intensywnej podróży przez sagę Wiedźmina z uczuciem ulgi odkładam książkę na półkę, choć smuci mnie, że zamknięcie tej opowieści nie spełniło moich oczekiwań.