Po dostaniu się na praktyki do korporacji Matylda jest przekonana, że jej życie wreszcie nabierze barw, zaś Kostkowi, który chwilowo przerwał studia i rzucił się w wir pracy, by zarobić na utrzymanie, wydaje się, że jest zaledwie o krok od zrealizowania swych planów. Tak niewiele potrzeba im do szczęścia…
Powieść o młodych ludziach, którzy mieszkając w wielkim mieście, zmuszani są do podejmowania trudnych decyzji. Każde z nich stara się przetrwać, stać się lepszą wersją samego siebie i osiągnąć coś w życiu. Tymczasem los rzuca im kłody pod nogi, zmieniając ich życie w lawinę beznadziejności. Postawieni przed wyborem, czy przyjąć los z pokorą, czy też zmieniać go na siłę, szukają dróg wyjścia, które niestety czasem kończą się ślepym zaułkiem.
„Wydawało mi się, że uderzę ją tak mocno, że jej ciało poleci gdzieś w powietrze, a potem opadnie z hukiem na bok i od razu się zabije. Tymczasem prędkość była za mała, by osiągnąć ten cel. Uderzenie tylko ją przewróciło, a następnie wpadła pod koła. Przejechanie po jej ciele było przerażającym doświadczeniem. Po pierwsze miałem wrażenie, że hałas uderzania jej ciałem o podwozie był identyczny z tym, jakbym wjechał na jakąś wyboistą drogę, a po drugie stało się to tak szybko, że gdy zatrzymałem samochód, nie wiedziałem, co dalej zrobić. Obaj zamarliśmy. – Przejedź ją jeszcze raz – rzucił po chwili Kamil. – Wiesz, na wypadek gdyby jeszcze żyła”. Czy gdy traci się grunt pod nogami, wszystkie chwyty są dozwolone? Jak daleko można się posunąć w ucieczce przed bezlitosnym losem?
Powieść o młodych ludziach, którzy mieszkając w wielkim mieście, zmuszani są do podejmowania trudnych decyzji. Każde z nich stara się przetrwać, stać się lepszą wersją samego siebie i osiągnąć coś w życiu. Tymczasem los rzuca im kłody pod nogi, zmieniając ich życie w lawinę beznadziejności. Postawieni przed wyborem, czy przyjąć los z pokorą, czy też zmieniać go na siłę, szukają dróg wyjścia, które niestety czasem kończą się ślepym zaułkiem.
„Wydawało mi się, że uderzę ją tak mocno, że jej ciało poleci gdzieś w powietrze, a potem opadnie z hukiem na bok i od razu się zabije. Tymczasem prędkość była za mała, by osiągnąć ten cel. Uderzenie tylko ją przewróciło, a następnie wpadła pod koła. Przejechanie po jej ciele było przerażającym doświadczeniem. Po pierwsze miałem wrażenie, że hałas uderzania jej ciałem o podwozie był identyczny z tym, jakbym wjechał na jakąś wyboistą drogę, a po drugie stało się to tak szybko, że gdy zatrzymałem samochód, nie wiedziałem, co dalej zrobić. Obaj zamarliśmy. – Przejedź ją jeszcze raz – rzucił po chwili Kamil. – Wiesz, na wypadek gdyby jeszcze żyła”. Czy gdy traci się grunt pod nogami, wszystkie chwyty są dozwolone? Jak daleko można się posunąć w ucieczce przed bezlitosnym losem?