Po książki Marty Matyszczak sięgam zawsze, gdy potrzebuję porządnej dawki śmiechoterapii i muszę przyznać, że żadna z jej książek jeszcze nie zawiodła moich oczekiwań czytelniczych, ale bardzo podreperowała mój stan psychiczny, często mylony z melancholią. Komedia kryminalna to jeden z moich ulubionych gatunków, sięgam po tego typu książki zawsze, kiedy czuję, że zbliża się do mnie jakiś kryzys emocjonalny. A książki tej autorki są cudowną terapią i antidotum na wszelkie rodzaje stresu czy stanów przed depresyjnych.
Fabuła książki napisana jest w dwóch przedziałach czasowych. Rok 1999 to wspomnienie Róży Kwiatkowskiej, która wówczas była nastolatką, a drugi przedział czasowy to współczesność i pobyt Róży i Szymona (już narzeczonego) w pewnym urokliwym miejscu nad jeziorem.
Mamy tutaj zatem rozdziały odnoszące się do przeszłości Róży, mamy rozdziały, w których jest teraźniejszość, ale mamy również rozdziały, w których narratorem jest pies Gucio i świat widziany właśnie oczami kundelka będącego własnością detektywa Szymona Solańskiego.
W kryminałach pod psem jednym z głównych bohaterów jest właśnie pies Gucio. Jego przemyślenia na temat ludzi i jedzenia są tak zabawne, że nie sposób się podczas czytania nie uśmiechnąć. Oczywiście jest w nich zawarta spora dawka ironii, ale któż to wie, co siedzi w głowie takiego kundelka?
W tej części Róża i Szymon postanawiają zawrzeć związek małżeński, czy do...