"Las i ciemność" to już ósma część serii "Kryminał pod psem" a przede mną jeszcze dwie części, które czekają na swoją kolejkę. Nie wiem tylko, czy gdy do nich dotrę, Marta Matyszczak nie napisze kolejnych tomów...
Mimo tego, że te książki nie są obszerne objętościowo, to jednak jakoś długo mi zeszło z lekturą. Wiem, że chwytam kilka książek naraz za rogi, ale już tak mam i tego nie zmienię, po prostu ta, która mnie bardziej wciąga, to ją kończę wcześniej.
"Las i ciemność" moim zdaniem nieco jest słabsza od poprzednich części, albo to tylko moje subiektywne odczucie.
Wreszcie nadeszła ta chwila, w której Róża Kwiatkowska i Szymon Solański wezmą wreszcie ślub! Detektyw zorganizował uroczystość w Płaskiej, w Puszczy Augustowskiej, gdzie Róża spędziła z kilkoma osobami z klasy niezbyt udane wakacje, gdyż przede wszystkim nie pojechał tam wtedy Szymon...
Jednak gdy docierają na miejsce, okazuje się, że nie wszystko jest tak jak miało być zaplanowane, gdyż Róża w poprzedniej części zrezygnowała z organizatorki zaślubin, no a Szymon, to tylko dość specyficzny facet, więc nie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Wystąpił nawet problem z noclegiem dla nowożeńców. Na domiar złego, w śluzie Kanału Augustowskiego zostało znalezione ciało...
"Rodzice z dziećmi chcieli się przeprawić przez śluzę z rana i znaleźli ciało. Pływało tu sobie i było zupełnie nieżywe."
"Szymon osłupiał. Nie dość, że jego wielomiesięczne weselne przygotowania szlag trafił, to jeszcze to morderstwo... Znowu!"
Tak właściwie to zawsze, gdziekolwiek się ruszy Solański, to zawsze trafia na nieboszczyka, więc niby powinien się przyzwyczaić.
Śledztwo się zaczyna a do tej małej miejscowości zaczynają zjeżdżać goście weselni. Róża widząc kto przyjeżdża, jest kompletnie zaskoczona, zupełnie nie miała pojęcia kogo na ich ślub zaprosił Szymon. Już oczami wyobraźni widzi co się może wydarzyć...
Poznajemy jeszcze Różę jako nastolatkę, gdy była właśnie tutaj na wakacjach. To był dosyć pechowy wypad, Szymon się rozchorował, towarzystwo bardzo dokuczało Róży a na domiar złego, w niewyjaśnionych okolicznościach zginął jeden z miejscowych nastolatków. W dodatku Róża znalazła z nim wspólny język i on jako jedyny jej nie dokuczał z powodu wyglądu.
"Czułam się na tych wakacjach jak jakaś paryska modelka. Ciągle głodna i wkurzona. Tyle, że wyglądałam jak cztery paryskie modelki w jednym ciele."
Czy śledztwo zostanie wyjaśnione przed ślubem? Czy pech opuści wreszcie Różę i czy ślub się odbędzie?
Tego już nie powiem, sami przeczytajcie, jeśli macie na to ochotę. Ja w każdym razie będę miała zamiar czytać część następną, bo zakończenie tej części jest takie, że trzeba zacząć czytać co dalej, po prostu mus.
W tej części, jak dla mnie, trochę za mało było Gucia i jego przemyśleń.
Postanowiłem dopilnować formalności. Człowieki człowiekami, ale psie oko konia tuczy.
Czy jakoś tak.
To jest opowieść niby wakacyjna, ale nadaje się również na jesienne wieczory.
Podoba mi się to, że pani Marta zabiera nas w podróże, w których możemy poznać nie tylko nasze rodzime tereny. Część z nich znam, bo byłam, ale w niektóre rejony chętnie się wybiorę, zabierając ze sobą mapki sytuacyjne i porównać rzeczywistość z literaturą.