Stalowa Wola, kwiecień, 2023 rok. Ginie bezdomny, a właściwie zostaje brutalnie zamordowany. Okazuje się, że to niewielkie miasto z przemysłowym DNA posiada niesamowity potencjał, obfitujący w tajemnicze plenery – idealne jako tło do popełnienia zbrodni… Jednym z takich są „kulochwyty”, czyli dawna strzelnica, ocalała z czasów, kiedy „stalówka” była gigantem w produkowaniu broni i sprzętu wojskowego, to tutaj odnalezione zostaje ciało Posejdona.
Śledztwo prowadzi młoda policjantka z Warszawy, zesłana na prowincję za samowolkę i problemy z akceptacją procedur. Iga zwana „Glebą” jest prawdziwą twardzielką, profesjonalistką pozornie pozbawioną uczuć. Jej bezkompromisowość, szorstkość, pełne ironii, ale i humoru podejście do życia imponuje młodszemu koledze – Karolowi Damięckiemu. Chłopak bardzo chce wykazać się w pracy policjanta, wyrwać spod skrzydeł nadopiekuńczej i wpływowej matki, udowodnić, że nadaje się do tego zawodu. Tymczasem w okolicy krąży legenda o znikających bezdomnych i Wampirze, który ich eliminuje. Tropy oczywiście się mnożą, podobnie jak trupy… Czy to już seryjny???
Muszę przyznać, że Stalowa Wola widziana oczami autora pokazała inne, bardzo specyficzne oblicze – konserwatywne, pełne nabożnego, bezkrytycznego szacunku do kościoła, księży, gloryfikujące mural przedstawiający papieża, stanowiący dumę nawet dla lokalnych władz. Z sentymentem jednak czytałam o drożdżówkach od Rostka, urokliwym kościółku Św. Floriana, Ogr...