Jej książki biorę w ciemno. Paulina Świst ma taki dar wprowadzania w dobry humor, że czegokolwiek nie napisze i w jakkolwiek dramatycznym położeniu znajdą się bohaterki jej książek, to czytelnik ma pewność, że czas spędzony z książką, będzie obfitował w niepohamowane wybuchy śmiechu.
Tym razem rzecz dzieje się w jednej ze śląskich gmin, którą zarządza kuzyn głównej bohaterki Pauliny, a ona sama jest trochę jakby na zesłaniu, po tym jak została oskarżona o współprace z grupą przestępczą i straciła prawo do wykonywania zawodu.
Mamy wyłudzenia, nielegalne składowanie odpadów, uprowadzenie i morderstwo, czyli niby strasznie, ale dzięki narracji Pauliny Świst nie do końca, bo choć głównym bohaterom przychodzi się zmagać z naprawdę poważnymi problemami i igrają z niebezpiecznymi ludzmi, to temperament głównej bohaterki, jej cięte riposty, niezwykła inteligencja i odwaga (choć nie wiem czy nie brawura) sprawiają, że całość można uznać trochę za komedię sensacyjną no i ….romans (taki z wypiekami na twarzy)
Ilość pyskówek i ripost, które chciałam zapamiętać, żeby samej zastosować była tak ogromna, że przestałam liczyć, a spamiętać ich nie sposób.
Apel do autorki – Pisz kobieto jak najwięcej, bo dzięki takim książkom, nawet najgorszy dzień okaże się dobry. A jeżeli choć część z tego o czym piszesz wydarzyło się naprawdę, to masz zajebiście ciekawe i barwne życie.
Świetna książka pol...