Candy, Dominika Smoleń. Nazwisko autorki już mi się kojarzyło. Gorzej, że kojarzyło mi się z książką, która w zeszłym roku zupełnie mi się nie podobała i była jedną z najsłabszych przeze mnie przeczytanych, której totalnie nie ogarnęłam.
Okładka Candy bardzo mi się podoba! Opis z tyłu książki brzmiał dosyć fajnie. Może właśnie tym bardziej postanowiłam sprawdzić czy tym razem będzie lepiej.
.
Maja to młoda dziennikarka, która ma przeprowadzić wywiad z Zetem- raperem, wręcz gwiazdą w tym hip-hopowym świecie.
I no właśnie, tu już się przyczepię. W całej książce rapu, hip-hopu jest hmm... praktycznie zero. Poza wspomnieniem, że chłopak właśnie tym się zajmuje, że ma jakiś tam koncert, nagrywa płytę, nie ma nic. Totalny brak klimatu. Mam wrażenie, że to coraz częstszy problem w książkach albo tak ostatnio trafiam. Autor wymyśli sobie kim ma być jego bohater, ale jest nim tylko z nazwy, zupełnie nie potrafi tego oddać, generalnie, jakby trzeba napisać charakterystykę postaci, byłaby...lipa.
Tak naprawdę, bardzo dużo mi w tej historii nie pasowało. Kolejny raz miłość, która wzięła się nie wiadomo skąd, po kilku minutach znajomości.
Bohaterka, która wpada na taki pomysł i zachowuje się w taki sposób, że ręce opadają.
Chociaż, dalej zdarzył się nawet zaskakujący zwrot akcji!
Ogólnie liczyłam na coś dobrego, zawiodłam się, chociaż i tak było lepiej niż Gaming House. No i przynajmniej czyta się naprawdę szybko 😛